niedziela, 4 stycznia 2015

INNI - ROZDZIAŁ I - NOWY ORLEAN

TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ ŚWIETNEJ PRZYJACIÓŁCE
KAROLINIE, KTÓRA DZIŚ OBCHODZI SWOJE URODZINY. STO LAT!


 Czułam się i nadal czuję jakby z mojego życia wycięto pewien ważny kawałek.
Postanowiłam wyjść z opustoszałej restauracji i udać się do domu. Myślałam tylko o tym aby zaspokoić swoje łapczywe pragnienie.
 Najgorsze było jednak to że nie wiedziałam czego chce, a jedyne co czułam to straszliwy głód. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Nagle uderzyłam w pewnego mężczyznę.
     – Przepraszam – odezwał się nieznajomy.
Potem wiedziałam już dokładnie o czym tak wielce marzyłam.
     – Ty tylko nie krzycz – odparłam bojąc się samej siebie.
Z mojej buzi wysunęły się dwa ostre kły. Wbiłam się nimi w żyłę znajdującą się na jego szyi. Poczułam, że powoli gaszę pragnienie. A on. Nie ścierał gardła. Robił to, co mu kazałam. Poczułam jak jego krew rozchodzi się po moim ciele. Nagrzewa je i regeneruje. Nabrałam ogromnych sił, ale... zabiłam człowieka.
     – To ja przepraszam.
Żałowałam tego, ale jednocześnie chciałam zrobić to drugi raz. Nie wiedziałam co zrobić z ciałem. Myślałam nad jego należytym pochowaniem, ale kto by się wtedy dowiedział, że zginął? Postanowiłam go zostawić.
Pobiegłam w stronę domu. Kiedy wpadłam do jadalni przy stole siedziała już moja mama z wujkiem. Tym o którym nikt nie pamięta nikt za wyjątkiem mnie i matki. Zajmującego się wyłącznie rozwijaniem swojego talentu malarskiego. Moja twarz była sklejona łzami. Nie zostało śladu po cudzej krwi.
      – Córeczko wszystko w porządku? - zapytała się moja mama opierając się łokciami o stół.
     – T-t-tak tylko kłótnia z chłopakiem.
     – Uhuhu chłopakiem. Czy ja o czymś nie wiem Lucy? Hm? - Wujek podniósł wzrok na moją zapłakaną twarz i odłożył kubek z kawą.
Nie widziałam w nim swojego kochanego stryja. W moich oczach był tylko małym, darmowym workiem z krwią.
     – Zaraz Lucy przecież ty nie masz chłopaka. – Mama odwróciła się w moją stronę.
Oblizałam usta i ugryzłam wujka w szyję. Piłam krew tak łapczywie jak przedtem. Jednak tym razem moja ofiara krzyczała w niebo głosy. Aż nagle... umilkła. Moja rodzicielka wyskoczyła z krzesła i odciągnęła mnie od wujka. Jednak było już za późno.

     – JEGO TEŻ ZABIŁAM!

 Clarie siedziała na kanapie zupełnie zmieszana z gałkami wytrzeszczonymi na swoją, dotąd niewinną przyjaciółkę. Nie wiedziała czy jej pomagać czy może jednak uciec i zostawić ją, tak po prostu, ze swoimi problemami. Ona zabrała człowiekowi życie. DWA RAZY! Nie odezwała się i odsunęła niezauważalnie od Lucy.

 Potem matka kazała mi się wynieść z domu i... i nie wracać. Próbowałam ją zahipnotyzować jak to było z tamtym mężczyzną, ale nie dałam rady. Sama nie wiem dlaczego. Wyszłam z domu, a kiedy próbowałam wrócić powstrzymała mnie niewidzialna ściana. Nie mogłam przekroczyć progu domu, ponieważ nie, nie byłam do niego zaproszona.


     – Clarie pomóż mi ja, ja nie wiem co się ze mną dzieje.
Ciemno włosa odsunęła się od niej jeszcze o parę centymetrów.
     – Słyszę każdy twój ruch. Zresztą słyszę także każdy powiew wiatru i stukot szpilek. Słuch mocno mi się wyostrzył. Tak samo jak dotyk oraz wzrok. Widzę rzeczy na odległość kilkunastu metrów. Biegam szybciej niż ktokolwiek na ziemi. – Zawiesiła głos. – Jednak smutek czuje bardziej niż przedtem. Jakby wzmocnił się wielokrotnie. Inne uczucia tak samo. Do tego czuje, że muszę jeszcze bardziej uważać na każdy mój krok i jeszcze uważniej cię obserwować abyś nie robiła więcej głupot. A słońce może spalić mnie żywcem. Dlatego przyszłam do ciebie o tak późnej porze. Clarie? Proszę pomóż.
Każda cecha Lucy jak i jej emocje były wzmocnione. Można było nazwać to darem. Jednak ten podarunek jest prosto od... szatana.
      –  A najgorsze jest to, że chcę się wbić także w twoją szyję.
Zaraz potem pożałowała swoich słów. Clarie wstała zamierzając uciec z pokoju. Jednak Lucy złapała ją za rękę.
     – Odezwij się. – Spojrzała jej prosto w oczy.
     – Nie sądzisz, że jesteś...
Clarie odezwała się tylko dlatego, że jej najlepsza przyjaciółka postanowiła ją zahipnotyzować. Mogła nią dyrygować. Wysłać ją do teatru marionetek i pociągać za sznurki.
      – Wampirem...
Nagle usłyszały głośny tupot ciężkich butów. Lucy wytarła łzy. Na szczęście postanowiła umyć twarz przed opowiedzeniem historii Clarie. Zacisnęła zęby, a na jej buzi ukazał się wąski, wymuszony uśmiech.
     – Co tam ślicznotko i... Clarie. – Był to głos Jimmy'ego. Brata blondynki. - Halo liczyłem, że rzucisz we mnie poduszką lub co ci tam siedzi w głowie – zaczął machać rękami.
Dziewczyna tylko spojrzała na niego smutnym wzrokiem i nie odezwała się ani słowem.
       – Clarie. Ona właśnie... yy...
     – Przykry dzień w szkole. Kłótnie i te sprawy.
Lucy spojrzała na nią dziękującym wzrokiem. Czując ulgę. Pomyślała, że jest jednak szansa na to, że Clarie jej wybaczy.
     – Wiesz jeśli kłótnia z chłopakiem to z chęcią ci pomogę. Już nauczyłem godzić się z tym, że nikt mnie nie pokocha.
 Co prawda Jimmy miał takie szczęście do dziewczyn jak Gargamel do złapania smerfów. Wszystkie zakochiwały się w nim tylko z tego powodu, że był kapitanem szkolnej drużyny, a do tego jego urodzie nie można było wiele zarzucić. Jednak każdy jego związek kończył się po tym jak tylko dziewczyna zobaczyły jego inną stronę. Nie była ona zła lecz... inna. Nie był w ich oczach już tą wielką gwiazdą sportu, szkoły. Jednak nadal, bez przerwy, co dwa tygodnie przedstawiał mi nową „koleżankę”, która znikała po pewnym czasie.
     – A i mama dzwoniła. Pakuj te swoje kosmetyki, lokówki, staniki – uśmiechnął się do Lucy – i tego typu rzeczy. – Podszedł do nich bliżej i krzyknął siostrze do ucha. – Bo za dwa dni jedziemy do... NOWEGO ORLEANU!
Po pięciu minutach Jimmy wyszedł z pokoju, a Lucy spojrzała pytającym wzrokiem na przyjaciółkę.
     – Nic nie mówiłam bo nie chciałam cię martwić.
     – ŻARTUJESZ SOBIE?!
Clarie przez chwilę zapomniała o tym okropnym incydencie.
     – No, ale spójrz na dobre strony swojego wampiryzmu.
     – Jakie? Nie ma dobrych stron.
     – Błagam. Matka wyrzuciła cię z domu, a ojciec gdzie teraz mieszka?
     – W Nowym Orleanie. – Lucy pierwszy raz od wielu godzin szczerze się uśmiechnęła.
     – Dokładnie. To jak?
     – Co JAK? - znacząco podkreśliła drugie słowo.
Dziewczyna złapała gościa za rękę.
     – Jak to Jimmy powiedział. Pakujemy kosmetyki, lokówki, staniki i jedziemy do Nowego Orleanu!
Lucy uśmiechnęła się po raz drugi. Tak naprawdę całkiem niedawno zauroczyła przyjaciółkę każąc nie przejmować się jej sytuacją. Właśnie dlatego Clarie pałała taką energią, a w środku jej gościa znajdowała się tylko maleńka iskierka radości.

***

 Te kilka dni minęły jak z bicza strzelił. Lucy od momentu „poważnej rozmowy” nie zabrała życia ani jednej osobie. Jednak okradła wielu. Mianowicie podbierała krew z miejskiego szpitala. Nie była ona tak wyborna i ciepła jak ta prosto z żyły, ale dziewczyna dała radę przyzwyczaić się do niej. Odwiedziła swoją rodzicielkę i zabrała spakowane już walizki jednocześnie informując gdzie będzie się znajdować. Ojciec przyjął ją z otwartymi ramionami. Choć nie powiedziała mu ona o wyrzuceniu przez mamę. Wymyśliła historykę o tym jak bardzo tęskni i że nie może dogadać się z jej drugim rodzicem. Nie wychodziła z domu widząc światło dnia. Dlatego na jej szczęście lot zarezerwowany był na dwudziestą pierwszą.
 Cały czas czuła się winna za to, że zabiła i że Clarie została przez nią zahipnotyzowana. Jednak w jej przypadku tłumaczyła sobie, że tak będzie dla niej lepiej. Ale czy rzeczywiście było?

***

 Samolot lądował, a Clarie trzymała się mocno za uszy. Nienawidziła kiedy owa maszyna miała zamiar dotknąć za kilka minut ziemi. Bolały ją tak mocno, że z jej oczu wyszła jedna mała łza, a za jej plecami słychać było płaczącą dziewczynkę.
Przynajmniej nie jestem sama – pomyślała.
Nagle samolot wylądował, a praktycznie każdy kto nie postanowił przespać lotu zaczął żywo klaskać gratulując, a jednocześnie dziękując za bezpieczny lot kapitanowi.
Brunetka razem z przyjaciółką, matką, Jimmym i Susan wyszła z samolotu. Każdy po kolei stanął butem na ziemi Nowego Orleanu. Poczuli chłodny powiew amerykańskiego miasta i poszli przed siebie.

 Clarie charakteryzująca się swoją niecierpliwością nie mogła się doczekać wyjścia z lotniska. Poparła się jedną ręką i omal nie zasnęła zmęczona tą całą podróżą. Wydawało jej się, że czas robi jej na złość i zwalnia by tylko ją zdenerwować. 
 Kiedy taśma oddała im bagaże, a całą resztę mięli załatwioną, Clarie z Jimmym wyskoczyli z lotniska na świeże powietrze z uśmiechniętymi minami. Nagle z daleka zobaczyli samochód wujostwa.
     – Kto pierwszy ten zajmuje największy pokój.
Clarie podała mu rękę na znak, że się zgadza i oboje ruszyli pędem w stronę pojazdu. Z powodu ich ogromnych umiejętności sportowych w mgnieniu oka dotarli do cioci Mary i wujka Georga. Jednak pomimo wyrównanych szans Clarie, która biegała praktycznie codziennie wygrała zakład.
     – HA HA HA! I kto tu jest mistrzem no kto? – Pokazała palcami na swoją twarz.
Jimmy, który był zły z powodu swojej przegranej tylko przewrócił oczami. Jednak Clarie postanowiła trochę po-torturować brata i skakała wokół niego wołając:
      – Przegrałeś! Przegrałeś!
     – Dzieci. Ile wy macie lat. Siedem?
Odezwała się Sarah robiąc pogardliwą minę.
     – Wystarczająco dużo, aby nie słuchać gderliwej, starszej siostry – odparła dziewczyna.
Sarah prychnęła i postanowiła dobić młodszą siostrę.
     – Do tego to ja będę miała największy pokój. Przykro mi Clarie.
     – Nie ma mowy – blondynka zaczęła kręcić głową.
     – Już to ustaliłam z mamą. Za... i-d-e-a-l-n-ą frekwencję – szyderczo się uśmiechnęła.
Tak jedyne o czym ich rodzicielka nie wie to jej świetnie ukryte ściągi na każdy test. Nie powiedzieli jej o tym tylko dlatego, że ona znała miliony ich słodkich tajemnic.
     – A kto się przywita z ciocią i wujkiem?! – krzyknęło wujostwo.
Podeszli do nich i niechętnie dali się wycałować.
W samochodzie zostali bombardowani pytaniami o ich aktualny stan miłosny, szkołę i tego typu sprawy.
Odwieźli Lucy do ojca i zajechali do mieszkania Mary i Georga.
Młodsza dwójka popędziła na górę w celu zajęcia pokoju dla siebie. Sarah wybrała pomieszczenie największe (nie licząc sypiali wujków) i zatrzasnęła za sobą drzwi. Clarie zaś zajęła pokój znajdujący się obok. Weszła do niego, a jej zasób słów nagle znacząco się zmniejszył i jedyne co mogła z siebie wydobyć to krótkie:
     – Wow!
 Pokój co prawda nie jest ogromny, ale sto razy lepszy od jej starej sypialni. Przy ścianie znajdującej się po lewej stronie od drzwi stoi idealnie posłane łóżko z kilkunastoma małymi poduszkami i oczywiście dwoma większymi. Naprzeciw stała niska komoda, a nad nią wisiało szerokie lustro.
W jego centrum znajdował się biały, włochaty dywan. Dziewczyna rzuciła się na niego i spojrzała na beżowy sufit. Po paru minutach wstała i podeszła do okna naprzeciwko drzwi obok którego stało drewniane, zakurzone biurko. Odsunęła zasłony. Podeszła do dużego łóżka i zabrała jedną średnią poduszkę. Wzięła także koc i ułożyła się na parapecie dość dużym, aby ją pomieścić.
Wyjrzała przez okno, a jej usta same z siebie patrząc na pięknie stare budynki Nowego Orleanu powiedziały:

     – Witaj... nowy świecie.

***

OD AUTORKI:
 W tym rozdziale trzeba przyznać, że trochę się rozpisałam. Naprawdę starałam się aby był on jak najkrótszy, ale nie mogłam się powstrzymać. Jeśli jesteście zaciekawieni: na pasku bocznym znajduje się spis bohaterów i rozdziałów, które się dotąd pojawiły.  

5 KOM = NASTĘPNY ROZDZIAŁ


PS. DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUCHA ZA 100 KOMENTARZY... 

10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie piszesz!
    paris2607.blogspot.com +obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo bogate słownictwo, które idealnie wpasowuje się w to opowiadanie. Zainteresowała mnie główna bohaterka. Wampir? Oczywiście czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Główna bohaterka nie jest wampirem. ;) To jej koleżanka. Chyba, że źle zrozumiałam. :)
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
  3. Świetnie piszesz, będę zaglądać częściej :)

    kasia-kate1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Uwielbiam opowiadania, szczególnie jak ktoś naprawdę ma talent do tworzenia ciekawych historii. :)

    www.no-more-surprises.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, bardzo fajnie i prosto napisane. Bardzo fajnie się to czyta ;> Zapraszam do czytania mojego opowiadania na http://lettheflow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło się to czyta:) Zdecydowanie się do tego nadajesz. Tekst jest dobrze napisany i jest zwięzły :) Gratulacje :)
    Mój Blog - klik!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadajesz sie do pisania, lekko sie czyta:) Świetny wyglad bloga
    pozdrawiam,
    http://pozytywne-by-zuza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku świetnie piszesz *-*
    Genialny rozdział :*

    http://lisaandnel.blogspot.com/2015/01/tag-25-faktow-o-mnie-swagshoponlinepl.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz *-* Czekam na kolejny rozdział Co powiesz na wspólną obserwację ? :D http://life-andstylee.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń