środa, 21 stycznia 2015

ROZDZIAŁ III OPOWIEŚĆ MAŁEGO WILCZKA

### - POSTAĆ ZE ZDJĘCIA OBOK

Rosseau's – Nowy Orlean – godzina 18:25

 Clarie jak zawsze o tej porze pracowała w zatłoczonym, nowo orleańskim barze chcąc pomóc wujostwu z finansami. Choć oni zarzekali, że nie potrzebują pieniędzy dziewczyna uparła się i postanowiła ich nie słuchać. Wolała pracować tutaj, niż być im dłużna ogromną sumę. Nie było tu jednak aż tak źle. Sama praca miała też swoje uroki. Brunetka mogła w niej poznawać wiele nowych, często przyjaznych twarzy. Jednak kiedy postanowią one wypić za dużo alkoholu – Clarie trzyma z nimi dystans.
Kiedy nalewała piwa zdruzgotanej, czarnowłosej kobiecie do baru wpadł kolejny klient, który zupełnie nie wpasowywał się w panujący tu klimat. Ubrany w ciemny garnitur. Jego twarz nie wyrażała żadnych, nawet najmniejszych emocji. Ma on ciemno– brązowe włosy oraz piwno–brązowe oczy. Jego rysy twarzy są kanciaste – wysokie kości policzkowe, silne szczęki i prosty nos. Wygląda na około dwadzieścia –siedem lat. ### Podszedł do baru i usiadł na wysokim krześle obok mężczyzny, który ani razu nie odwrócił się w stronę barmanki. Jakby znajdował się w swoim świecie. Na blacie położył strzałki do darta, a następnie rzucał w tarczę. Co dziwne znajdowała się ona na drugim końcu pomieszczenia. Jednak zawsze trafiał w sam środek. Pewna kobieta jak na zawołanie przynosiła mu rzutki kiedy tylko wszystkie znajdujące się na blacie zniknęły.
Nagle mężczyzna w garniturze przemówił:
      – Clarie Burton – zmrużył oczy.
      – Wydaje mi się, że nie ciężko się domyślić – wskazała imię na plakietce. – A u ciebie plakietki nie widzę więc jestem skłonna zapytać: Jak się nazywasz?
      – Elijah (czyt. Elajżja) Mikaelson.
Pierwszy raz od wejścia do baru wyraził jakieś emocje. Uśmiechnął się, a Clarie odwzajemniła ten gest.
      – Coś podać? Za miłe zachowanie nie zniżamy ceny. – Schyliła się nad Elijah i szepnęła. – Szef nie pozwala.
      – Chateau Lafite.
Clarie zmarszczyła czoło. Nie mięli niczego takiego. Już miała powiedzieć, że napoju brak, ale...
      – Bracie, naprawdę liczysz na to, że dostaniesz jeden z najdroższych na świecie alkohol w tym zakurzonym, nowo orleańskim barze.
Dziewczyna miała mu coś odpowiedzieć, ale po pierwsze: uznawała powiedzenie „klient nasz pan”, a po drugie: o tym barze miała takie samo zdanie.
      – Może nie jesteśmy tacy wytworni, ale moglibyśmy panu zaproponować szampana. W najlepszym wypadku.
      – My? – prychnął – Nienawidzę jak ludzie dzielą się z innymi swoimi osiągnięciami mimo że sami nie zrobili nic. – Jego głos wydawał się znajomy.
      – Przyzwyczajenie.

***

 Po paru godzinach zmęczona blondynka wyszła z restauracji. Tym samym zostawiając wszystko w rękach Sophie. Jak chyba każdy nie przepadała za nocnymi wypadami. Jednak była na tyle odważna, że nie przejmowała się swoją aktualną samotnością. Czekała na wujka, który jak zawsze miał odwieźć ja prosto do ich domu. W kałużach odbijał się blask ulicznych lamp. Nagle pod jedną z nich stanęło auto. Niby światło pomogłoby jej dokładniej się mu przyjrzeć, ale tym razem było zupełnie na odwrót. Odbijało się od samochodu. Jedyne co udało jej się zauważyć to jego czarny kolor. Jednak nie stanął on jak zawsze pod kwiaciarnią Madame Rossetty lecz sklepem Timmiego i Burta. Zaczęła mieć lekkie wątpliwości, ale i tak udała się w jego stronę. Zauważyła, że nie ma w nim kierowcy. Przecież nie udałoby mu się wyjść bezszelestnie i do tego zostać niezauważonym. Nagle usłyszała świst. Zdziwił ją, ponieważ dziś nie usłyszała, ani nie poczuła żadnego podmuchu wiatru. Nagle usłyszała czyjś oddech. Odwróciła się i prawie krzyknęła. Stał za nią mężczyzna, którego spotkała w drodze do szkoły, albo raczej na niego wpadła.
      – Witaj z powrotem Clarie.

***

 Ciemno włosa obudziła się w aucie na miejscu pasażera. Nie pamięta nic co się wydarzyło. On raczej nie uderzył jej łomem i wtargał do auta. Raczej. Nie czuła żadnego bólu więc te opcję można wykluczyć.
      –  Jak się tu do cholery znalazłam?
     – Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. ###
     – Tak bardzo się cieszę, a teraz daj mi wyjść.
Staraj się być spokojna. Niech nie myśli, że się go w jakikolwiek sposób boisz – dodawał sobie otuchy Clarie.
      – Niestety nie mam tego w planach, kochana.
     – Świetnie! Utknęłam w aucie z seryjnym zabójcą czy może gwałcicielem?
     – Zabawne. Chociaż z tym pierwszym się zgadzam, ale spokojnie nie jesteś moja ofiarą.
     – Jesteś serio nienormalny.
     – Normalność jest nudna – odparł.
     – W sumie... – powiedziała tak cicho, ze nie powinien jej usłyszeć, ale jednak tak się nie stało.
     – A widzisz – krzywo się uśmiechnął.
     – Muszę ponawiać pytanie?
     –  Nie musisz, ale możesz i nie nie udzielę odpowiedzi.
Włączył radio. Dziewczyna pod–głosiła piosenkę i złożyła ręce na piersi. Mężczyzna westchnął i jechał dalej nadal z uśmiechem na twarzy. Mijali piękne budynki Nowego Orleanu, a za oknem leciał film, który po chwili zamienił się w czarny ekran.

***

Zatrzymali się przy ogromnej willi znajdującej się na kompletnym odludziu. Miała ona idealnie wypielęgnowany ogród i duże, mocne drzwi. Jednak teraz nie czas na podziwianie architektury.
     – To tu zaprowadzasz porwane dziewczyny aby je zamordować – prychnęła.
     – Można tak powiedzieć, ale... jak już mówiłem nie jesteś jedną z nich. Miałaś szansę i dobrze ja wykorzystałaś.
     –  Hm...?
     – Jeśli okazałabyś się na tyle głupia aby histeryzować to z chęcią poderżnąłbym ci gardło... miło, że było na odwrót. Szkoda by było.
     – Oo jak uroczo – powiedziała z sarkazmem.
Mogła uciekać, ale jak powiedział gdyby tak się stało zabiłby ją. Mężczyzna otworzył drzwi do domu i wyciągnął rękę – tym samym dając jej pierwszeństwo. Clarie wzniosła głowę do góry i weszła do domu. Był on pełny staroci. Gdyby nie znajdował się w obecnej sytuacji pewnie zaczęłaby zwiedzać każdy jego cal. Weszła do pokoju na lewo od drzwi wejściowych. Nie chciała czekać na tego świra. Jednak „Przestępca” siedział już w czerwonym fotelu obok kominka razem z...
     – Elijah?
Nie słuchała odpowiedzi. Zaczęła rozglądać się po pokoju. Na kanapie siedziała dziewczyna z rozpuszczonymi do ramion ciemnobrązowymi włosami i piwnymi oczami. Ubrana w jeansy i bluzkę z kwiecistym nadrukiem. Dopóki nie zobaczyła Clarie w ręce trzymała kubek z herbatą. Kiedy tylko weszła do pokoju z brzdękiem upuściła go na podłogę, ale nikt nie kwapił się posprzątać bałaganu. Może czekali na gosposię, albo... coś w tym stylu.
     – C-c-clarie? Jestem Hayley – odezwała się kobieta. – Nie bój się możesz mi zaufać.
     – Czy ja mówiłam, że się boję?
     – Nie było o tym mowy – powiedział mężczyzna, który ją tu przywiózł.
     – Usiądź. Ciasteczka? – Druga dziewczyna podała jej tacę z wypiekami.
Mężczyzna, który ją tu przyprowadził parsknął na cały pokój.
     – Żartujesz sobie Rebekah? Dziewczyna właśnie została bez własnej woli wprowadzona do naszego domu, a ty podajesz jej CIASTKA?
     – Uspokój się Nik. Trzeba rozładować napięcie.
Tu jest ukryta kamera – pomyślała.
Dziewczyna, która chciała ją poczęstować miała włosy koloru blond. ###  Do tego miała pełne usta pomalowane ciemno–różową szminką oraz błękitne oczy i bladą cerę. Wstała i założyła ręce na piersi. Była szczupła jak i wysoka. Jej figura przypominała lekko figurę barmanki. Jednak owa kobieta była niewiele chudsza. Dziewczyna pomyślała, że nie dorównuje jej figurą poprzez objadanie się wszelakimi słodyczami lub fast–foodami. Jeśli chodzi o sport, wysiłek i tego typu rzeczy była jak najbardziej do przodu.
      – Jeśli mogę o coś spytać. CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?! - krzyknęła Clarie.
Nagle brunetka zwróciła się do niej i powiedziała lekko zestresowana:
      – Usiądź... nic ci nie będzie. Jestem tu, aby ci pomóc.
Dziewczyna na przekór wszystkim stanęła przed kominkiem. Elijah uśmiechnął się do Nika. Miał mu już powiedzieć: „De ja vu? Bracie”. Jednak nie chcąc przerywać kobiecie ugryzł się w język.
      – A więc jesteś gotowa na poznanie tej historii, która zupełnie odmieni twoje życie.
      – Cokolwiek to jest. Mów szybko. Muszę zdążyć przed północą – odparła z kpiną w głosie.
Hayley westchnęła i zaczęła swoją opowieść:

 Pamiętam cię jeszcze jako tą małą ośmioletnią dziewczynkę. Miałaś wtedy krótkie blond włosy. Widzę, że teraz jest na odwrót. Zmieniłaś się prawie całkowicie. Wtedy byłaś taka pulchna i niska. Dziś jest na odwrót. Jednak jest coś co się nie zmieniło – twoje oczy. Mają ten dziecinny blask. Nie żebym widziała cię za długo, ale jednak zapamiętałam. Ja miałam wtedy lat jedenaście. Wszystkie wilkołaki – nie przesłyszałaś się – w ten dzień były ogromnie przerażone. To był dzień, w którym miałaś się z nimi spotkać. Jednak... nie sama. Twój ojciec, samiec alfa zażądał spotkania. A kiedy on organizuje coś w tym stylu ginie wielu naszych. Jednak tym razem wyjątkowo nie miał takich zamiarów. Każdy myślał, że jest przeciwnie dlatego ukryli mnie za drzewem. Twój ojciec mnie nie znał. Myśleli, że wyczuje mój zapach, ale miał wtedy pogorszony węch, więc była mała szansa na moje przeżycie. Do tego było tam ich strasznie dużo, a ja nie miałam typowego wilczego zapachu. Mianowicie twój ojciec lubił eliminować słabsze jednostki. Wszedł, prowadził cie za rękę, a ty trzymałaś się jego spodni. On... często cię odtrącał. Nagle nasze obozowisko okrążyły dziesiątki wampirów. To było straszne. Nasi odwieczni wrogowie. Nie rozumiałam jak i dlaczego się z nimi zbratał. Nie słyszałam dokładnie co mówił. Więc postanowiłam podejść bliżej. Zahipnotyzowali naszych i kazali im zapomnieć o zajściu. Nie wiedzieli, że skrywałam się w tamtej roślinności. Nie mogłam im dojść do rozumu. Michael wyprał im mózg doszczętnie. Jednak wiem co kazał im zrobić: gdy tylko skończysz swoje dziewiętnaście lat wilkołaki z tamtej grupy będą pragnęli cię zabić. Nie znam jego motywu. Najpewniej chciał abyś zyskała swoje moce wilkołaka poprzez... zabicie istoty ludzkiej. Jak ja.


***

OD AUTORKI:
Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało. Zapraszam do dyskusji w komentarzach. ;) Nie tylko pozytywne, ale i krytyczne oceny są ciepło przyjmowane.
A co do fabuły: trochę się pomieszało. Nagle ktoś napada na Clarie i porywa ją do domu, a ona się tym specjalnie nie przejmuje. Jeśli kogoś to irytowało to od razu powiem, że ona od dziecka była budowana na spartańskich warunkach i jej strach jest bardzo ograniczony. To tak dla sprostowania. Do tego w tym rozdziale pojawiło się wiele postaci, które w późniejszej fabule tuż za Clarie będą tymi najważniejszymi, będą tą straszną rodziną z przeklętym dzieckiem!


11 komentarzy:

  1. Super post ;) Pobodają mi się posty tego typu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujący blog :D
    ★http://roksanablogg.blogspot.com/2015/01/with-whole-that-is-what-at-me.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial. Czekam na kolejne wpisy :)

    kasia-kate1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobało i to bardzo.
    Bardzo ciekawy post
    czekam na kolejne wpisy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział. Pisz dalej!

    http://paulinawojtyrablog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzadko kiedy podobają mi się blogi z opowiadaniami, ale nawiązałaś do jednego z moich ulubionych seriali. Dodatkowo bardzo fajnie się czyta :D.


    juully-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, a The Originals także jest jednym z moich ulubionych seriali. ;)

      Usuń
  7. No super i tak dalej,ale coś Ci w pewnym momencie nie wyszło:'Jej usta z natury miały przerwę i same pokazują przerwę pokazując jej zęby'.Przeczytałam to chyba z 40 razy i dalej jest jakieś dziwne :) Pomijając to zdanie-świetnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny post
    Pozdrawiam
    http://pauline-memories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy rozdział, zabieram się za czytanie pozostalych :) Bd zaglądać :3

    imagine-yuki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń