piątek, 30 stycznia 2015

Co chciałabym zrobić przed śmiercią?

 
 Nawet mi nie mówcie, że jestem jedyną osobą, która boi się śmierci. Wydaje mi się, że czas momentami mija tak szybko, a ja z każdą minutą jestem bliżej niej. Nikt nie wie co wydarzy się potem... czy trafimy do czyśćca, czy może będziemy się błąkać po świecie, a może cały czas będziemy w stanie czegoś na wzór świadomego snu. Te rzeczy nie są całkiem niezłą opcją... świetną powiedziałabym. Gdybyśmy po prostu mieli jakąś świadomość. Nie chcę wyparować z powierzchni ziemi i zapomnieć o tym wszystkim. Dobra dość straszenia Was.
 Nie zamierzam popadać w paranoję... jednak ostatnio tak się ze mną stało, ale cóż... zapraszam na:



SKOK ZE SPADOCHRONEM - może mało oryginalne, ale jednak jest to jedna z rzeczy, które zrobić zamierzam. Nie mam lęku wysokości. Prawdę mówiąc nawet lubię stojąc na wysokich budynkach patrzeć się w dół na oświetlone miasto. Co zdarzyło się kiedyś... ja takich widoków nie uważam za przerażające lecz... piękne. Jednak wiadome jest to, że ludzie mający przed nią obawę nie boją się jej samej. Boją się spaść.
 WYJECHAĆ DO UK ALBO USA - można było to uogólnić do wyjazdu za granicę, ale... nie. Te dwa są tymi, do których zamierzam się udać. Czy zostać na stałe? Raczej nie... tęskniłabym za przyjaciółmi, rodziną i może nawet za Polską. jednak przez rok? Może mogłabym tam pomieszkać. To są już dalsze plany jednak - możliwe do spełnienia. Wyrwać się z rutyny i pozwiedzać Londyn... ach...

MIEĆ SPOKOJNĄ RODZINĘ - to jest banalne, a jednak tak ważne aby w przyszłości założyć rodzinę. TFU... w daaaalekiej przyszłości... naprawdę... dalekiej. Jednak kto nie chciałby się ustatkować i żyć szczęśliwe... otoczeni osobami, które nas kochają. Jest to jednym słowem - piękne. Choć nie da się ukryć, że na razie nie mam nawet tego w planach, jak będę starsza o jakieś piętnaście lat? Około trzydziestki?

WYDAĆ WŁASNĄ KSIĄŻKĘ - to jest bardziej marzenie. Jednak od przeczytania drugiej części "Igrzysk Śmierci" zapragnęłam je spełnić. Jestem w trakcie jej pisania, choć jej tworzenie zostało zawieszone. Może kiedy znów będę miała ochotę oraz ten nieszczęsny czas usiądę przed komputerem i dokończę moją historię.

DOSTAĆ WYMARZONĄ PRACĘ - nie wiedzieć czemu moja wymarzona praca jest jedną z tych niestałych i niepewnych jaką jest - aktorstwo. Choć liczę się z tym, że jest to tylko marzenie to jest jedno z najlepszych i najbardziej przeze mnie upragnionych... niestety tak to jest, że rzeczy, których pragniemy najbardziej są najmniej osiągalne.



A CO WY CHCECIE ZROBIĆ PRZED ŚMIERCIĄ?


                                                   

środa, 21 stycznia 2015

ROZDZIAŁ III OPOWIEŚĆ MAŁEGO WILCZKA

### - POSTAĆ ZE ZDJĘCIA OBOK

Rosseau's – Nowy Orlean – godzina 18:25

 Clarie jak zawsze o tej porze pracowała w zatłoczonym, nowo orleańskim barze chcąc pomóc wujostwu z finansami. Choć oni zarzekali, że nie potrzebują pieniędzy dziewczyna uparła się i postanowiła ich nie słuchać. Wolała pracować tutaj, niż być im dłużna ogromną sumę. Nie było tu jednak aż tak źle. Sama praca miała też swoje uroki. Brunetka mogła w niej poznawać wiele nowych, często przyjaznych twarzy. Jednak kiedy postanowią one wypić za dużo alkoholu – Clarie trzyma z nimi dystans.
Kiedy nalewała piwa zdruzgotanej, czarnowłosej kobiecie do baru wpadł kolejny klient, który zupełnie nie wpasowywał się w panujący tu klimat. Ubrany w ciemny garnitur. Jego twarz nie wyrażała żadnych, nawet najmniejszych emocji. Ma on ciemno– brązowe włosy oraz piwno–brązowe oczy. Jego rysy twarzy są kanciaste – wysokie kości policzkowe, silne szczęki i prosty nos. Wygląda na około dwadzieścia –siedem lat. ### Podszedł do baru i usiadł na wysokim krześle obok mężczyzny, który ani razu nie odwrócił się w stronę barmanki. Jakby znajdował się w swoim świecie. Na blacie położył strzałki do darta, a następnie rzucał w tarczę. Co dziwne znajdowała się ona na drugim końcu pomieszczenia. Jednak zawsze trafiał w sam środek. Pewna kobieta jak na zawołanie przynosiła mu rzutki kiedy tylko wszystkie znajdujące się na blacie zniknęły.
Nagle mężczyzna w garniturze przemówił:
      – Clarie Burton – zmrużył oczy.
      – Wydaje mi się, że nie ciężko się domyślić – wskazała imię na plakietce. – A u ciebie plakietki nie widzę więc jestem skłonna zapytać: Jak się nazywasz?
      – Elijah (czyt. Elajżja) Mikaelson.
Pierwszy raz od wejścia do baru wyraził jakieś emocje. Uśmiechnął się, a Clarie odwzajemniła ten gest.
      – Coś podać? Za miłe zachowanie nie zniżamy ceny. – Schyliła się nad Elijah i szepnęła. – Szef nie pozwala.
      – Chateau Lafite.
Clarie zmarszczyła czoło. Nie mięli niczego takiego. Już miała powiedzieć, że napoju brak, ale...
      – Bracie, naprawdę liczysz na to, że dostaniesz jeden z najdroższych na świecie alkohol w tym zakurzonym, nowo orleańskim barze.
Dziewczyna miała mu coś odpowiedzieć, ale po pierwsze: uznawała powiedzenie „klient nasz pan”, a po drugie: o tym barze miała takie samo zdanie.
      – Może nie jesteśmy tacy wytworni, ale moglibyśmy panu zaproponować szampana. W najlepszym wypadku.
      – My? – prychnął – Nienawidzę jak ludzie dzielą się z innymi swoimi osiągnięciami mimo że sami nie zrobili nic. – Jego głos wydawał się znajomy.
      – Przyzwyczajenie.

***

 Po paru godzinach zmęczona blondynka wyszła z restauracji. Tym samym zostawiając wszystko w rękach Sophie. Jak chyba każdy nie przepadała za nocnymi wypadami. Jednak była na tyle odważna, że nie przejmowała się swoją aktualną samotnością. Czekała na wujka, który jak zawsze miał odwieźć ja prosto do ich domu. W kałużach odbijał się blask ulicznych lamp. Nagle pod jedną z nich stanęło auto. Niby światło pomogłoby jej dokładniej się mu przyjrzeć, ale tym razem było zupełnie na odwrót. Odbijało się od samochodu. Jedyne co udało jej się zauważyć to jego czarny kolor. Jednak nie stanął on jak zawsze pod kwiaciarnią Madame Rossetty lecz sklepem Timmiego i Burta. Zaczęła mieć lekkie wątpliwości, ale i tak udała się w jego stronę. Zauważyła, że nie ma w nim kierowcy. Przecież nie udałoby mu się wyjść bezszelestnie i do tego zostać niezauważonym. Nagle usłyszała świst. Zdziwił ją, ponieważ dziś nie usłyszała, ani nie poczuła żadnego podmuchu wiatru. Nagle usłyszała czyjś oddech. Odwróciła się i prawie krzyknęła. Stał za nią mężczyzna, którego spotkała w drodze do szkoły, albo raczej na niego wpadła.
      – Witaj z powrotem Clarie.

***

 Ciemno włosa obudziła się w aucie na miejscu pasażera. Nie pamięta nic co się wydarzyło. On raczej nie uderzył jej łomem i wtargał do auta. Raczej. Nie czuła żadnego bólu więc te opcję można wykluczyć.
      –  Jak się tu do cholery znalazłam?
     – Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. ###
     – Tak bardzo się cieszę, a teraz daj mi wyjść.
Staraj się być spokojna. Niech nie myśli, że się go w jakikolwiek sposób boisz – dodawał sobie otuchy Clarie.
      – Niestety nie mam tego w planach, kochana.
     – Świetnie! Utknęłam w aucie z seryjnym zabójcą czy może gwałcicielem?
     – Zabawne. Chociaż z tym pierwszym się zgadzam, ale spokojnie nie jesteś moja ofiarą.
     – Jesteś serio nienormalny.
     – Normalność jest nudna – odparł.
     – W sumie... – powiedziała tak cicho, ze nie powinien jej usłyszeć, ale jednak tak się nie stało.
     – A widzisz – krzywo się uśmiechnął.
     – Muszę ponawiać pytanie?
     –  Nie musisz, ale możesz i nie nie udzielę odpowiedzi.
Włączył radio. Dziewczyna pod–głosiła piosenkę i złożyła ręce na piersi. Mężczyzna westchnął i jechał dalej nadal z uśmiechem na twarzy. Mijali piękne budynki Nowego Orleanu, a za oknem leciał film, który po chwili zamienił się w czarny ekran.

***

Zatrzymali się przy ogromnej willi znajdującej się na kompletnym odludziu. Miała ona idealnie wypielęgnowany ogród i duże, mocne drzwi. Jednak teraz nie czas na podziwianie architektury.
     – To tu zaprowadzasz porwane dziewczyny aby je zamordować – prychnęła.
     – Można tak powiedzieć, ale... jak już mówiłem nie jesteś jedną z nich. Miałaś szansę i dobrze ja wykorzystałaś.
     –  Hm...?
     – Jeśli okazałabyś się na tyle głupia aby histeryzować to z chęcią poderżnąłbym ci gardło... miło, że było na odwrót. Szkoda by było.
     – Oo jak uroczo – powiedziała z sarkazmem.
Mogła uciekać, ale jak powiedział gdyby tak się stało zabiłby ją. Mężczyzna otworzył drzwi do domu i wyciągnął rękę – tym samym dając jej pierwszeństwo. Clarie wzniosła głowę do góry i weszła do domu. Był on pełny staroci. Gdyby nie znajdował się w obecnej sytuacji pewnie zaczęłaby zwiedzać każdy jego cal. Weszła do pokoju na lewo od drzwi wejściowych. Nie chciała czekać na tego świra. Jednak „Przestępca” siedział już w czerwonym fotelu obok kominka razem z...
     – Elijah?
Nie słuchała odpowiedzi. Zaczęła rozglądać się po pokoju. Na kanapie siedziała dziewczyna z rozpuszczonymi do ramion ciemnobrązowymi włosami i piwnymi oczami. Ubrana w jeansy i bluzkę z kwiecistym nadrukiem. Dopóki nie zobaczyła Clarie w ręce trzymała kubek z herbatą. Kiedy tylko weszła do pokoju z brzdękiem upuściła go na podłogę, ale nikt nie kwapił się posprzątać bałaganu. Może czekali na gosposię, albo... coś w tym stylu.
     – C-c-clarie? Jestem Hayley – odezwała się kobieta. – Nie bój się możesz mi zaufać.
     – Czy ja mówiłam, że się boję?
     – Nie było o tym mowy – powiedział mężczyzna, który ją tu przywiózł.
     – Usiądź. Ciasteczka? – Druga dziewczyna podała jej tacę z wypiekami.
Mężczyzna, który ją tu przyprowadził parsknął na cały pokój.
     – Żartujesz sobie Rebekah? Dziewczyna właśnie została bez własnej woli wprowadzona do naszego domu, a ty podajesz jej CIASTKA?
     – Uspokój się Nik. Trzeba rozładować napięcie.
Tu jest ukryta kamera – pomyślała.
Dziewczyna, która chciała ją poczęstować miała włosy koloru blond. ###  Do tego miała pełne usta pomalowane ciemno–różową szminką oraz błękitne oczy i bladą cerę. Wstała i założyła ręce na piersi. Była szczupła jak i wysoka. Jej figura przypominała lekko figurę barmanki. Jednak owa kobieta była niewiele chudsza. Dziewczyna pomyślała, że nie dorównuje jej figurą poprzez objadanie się wszelakimi słodyczami lub fast–foodami. Jeśli chodzi o sport, wysiłek i tego typu rzeczy była jak najbardziej do przodu.
      – Jeśli mogę o coś spytać. CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?! - krzyknęła Clarie.
Nagle brunetka zwróciła się do niej i powiedziała lekko zestresowana:
      – Usiądź... nic ci nie będzie. Jestem tu, aby ci pomóc.
Dziewczyna na przekór wszystkim stanęła przed kominkiem. Elijah uśmiechnął się do Nika. Miał mu już powiedzieć: „De ja vu? Bracie”. Jednak nie chcąc przerywać kobiecie ugryzł się w język.
      – A więc jesteś gotowa na poznanie tej historii, która zupełnie odmieni twoje życie.
      – Cokolwiek to jest. Mów szybko. Muszę zdążyć przed północą – odparła z kpiną w głosie.
Hayley westchnęła i zaczęła swoją opowieść:

 Pamiętam cię jeszcze jako tą małą ośmioletnią dziewczynkę. Miałaś wtedy krótkie blond włosy. Widzę, że teraz jest na odwrót. Zmieniłaś się prawie całkowicie. Wtedy byłaś taka pulchna i niska. Dziś jest na odwrót. Jednak jest coś co się nie zmieniło – twoje oczy. Mają ten dziecinny blask. Nie żebym widziała cię za długo, ale jednak zapamiętałam. Ja miałam wtedy lat jedenaście. Wszystkie wilkołaki – nie przesłyszałaś się – w ten dzień były ogromnie przerażone. To był dzień, w którym miałaś się z nimi spotkać. Jednak... nie sama. Twój ojciec, samiec alfa zażądał spotkania. A kiedy on organizuje coś w tym stylu ginie wielu naszych. Jednak tym razem wyjątkowo nie miał takich zamiarów. Każdy myślał, że jest przeciwnie dlatego ukryli mnie za drzewem. Twój ojciec mnie nie znał. Myśleli, że wyczuje mój zapach, ale miał wtedy pogorszony węch, więc była mała szansa na moje przeżycie. Do tego było tam ich strasznie dużo, a ja nie miałam typowego wilczego zapachu. Mianowicie twój ojciec lubił eliminować słabsze jednostki. Wszedł, prowadził cie za rękę, a ty trzymałaś się jego spodni. On... często cię odtrącał. Nagle nasze obozowisko okrążyły dziesiątki wampirów. To było straszne. Nasi odwieczni wrogowie. Nie rozumiałam jak i dlaczego się z nimi zbratał. Nie słyszałam dokładnie co mówił. Więc postanowiłam podejść bliżej. Zahipnotyzowali naszych i kazali im zapomnieć o zajściu. Nie wiedzieli, że skrywałam się w tamtej roślinności. Nie mogłam im dojść do rozumu. Michael wyprał im mózg doszczętnie. Jednak wiem co kazał im zrobić: gdy tylko skończysz swoje dziewiętnaście lat wilkołaki z tamtej grupy będą pragnęli cię zabić. Nie znam jego motywu. Najpewniej chciał abyś zyskała swoje moce wilkołaka poprzez... zabicie istoty ludzkiej. Jak ja.


***

OD AUTORKI:
Mam nadzieję, że opowiadanie się podobało. Zapraszam do dyskusji w komentarzach. ;) Nie tylko pozytywne, ale i krytyczne oceny są ciepło przyjmowane.
A co do fabuły: trochę się pomieszało. Nagle ktoś napada na Clarie i porywa ją do domu, a ona się tym specjalnie nie przejmuje. Jeśli kogoś to irytowało to od razu powiem, że ona od dziecka była budowana na spartańskich warunkach i jej strach jest bardzo ograniczony. To tak dla sprostowania. Do tego w tym rozdziale pojawiło się wiele postaci, które w późniejszej fabule tuż za Clarie będą tymi najważniejszymi, będą tą straszną rodziną z przeklętym dzieckiem!


piątek, 16 stycznia 2015

PODSUMOWANIE ROKU 2014 - ALFABET

 Jak każdy wie rok 2014 razem ze wszystkimi problemami i szczęściem poszedł w dal. Jednak jak to ja nie zdążyłam się przyzwyczaić do zapisywania nowej daty przy szkolnych tematach. Więc aby na dobre pożegnać zeszły rok postanowiłam się z nim należycie pożegnać.

 Dlatego zahaczając o masę postów tego typu. Zastanawiałam się, który z nich jest najlepszy i najciekawszy. Zrezygnowałam więc z okropnie długich wyżaleń. Mam nadzieję, że Was to cieszy. Po nie długim zastanowieniu i pójściem według mojej często mylnej, ale jednak nie zawsze intuicji. Stawiłam więc na: alfabetyczne podsumowanie!

 Pokaże od A do Z (dosłownie) co w tamtym roku szczególnie zapadło mi w pamięć, bardzo spodobało, albo umilało czas. Było ich wiele, ale z pośród tych należało wybrać najlepsze. A to już takie banalne nie było.
A JAK ART
 Plastyka, rysunki większość moich jakichkolwiek (amatorskich) talentów kręci się wokół nich. Szczególnie szkicowanie portretów, cieniowanie. To jest zdecydowanie najlepsze i raczej - w tej dziedzinie - najlepiej mi wychodzi. Bynajmniej tak mi się wydaje. Nadal ćwiczę i nie zamierzam zaprzestać z nauką rysowania.

B JAK BAD CHARACTERS  
 Czyli męskie postacie w serialach, filmach do, których w tym roku miałam ogromną słabość. W tym też. Ci źli byli ciekawsi. Nie zamieniali się w flaki z olejem. Można było się po nich spodziewać wszystkiego. Momentami są przyjemni, ale jak przyjdzie co do czego to takimi nazwać ich nie można.

C JAK COS GOOD GIRLS ARE BAD
 Jest to opowiadanie typu fanfiction. Historia mówi o dziewczynie Alex, która w jeden z dni kiedy jej chłopak nie mógł się z nią spotkać popełnia wielki, nieodwracalny błąd. Jest ono typowe dla: nastolatek. Dla młodszych nie nadaje się zupełnie, a starsi uważaliby to za mało dojrzałe. Jednak nie mówię, że wszyscy.
 [OPOWIADANIE] 

D JAK DREAMS
 Moja nazwa także musi coś oznaczać. Jestem osobą, która żyje we własnym świecie. Zamyka się samotnie w pokoju, a potem każdy wypomina, że nie chciałam wyjść. Czasami także mam ochotę zostać sama z moimi marzeniami, myślami. Mój blog jest wynikiem mojej dość nad wybujałej wyobraźni. Gdybym napisała tu wszystko co znajduje się w mojej głowie to tam gdzie mówiłabym o... hm... jogurcie pojawiłby się wilkołak.

E JAK EMPIK
 Zasługuje on na miano - "mojego ulubionego sklepu". Nie ukrywam, że nie jestem ogromną fanką chodzenia po sklepach z ubraniami. Jednak jeśli wejdę do takiego nadmienionego wyżej to ciężko mnie z niego zabrać. Pełno nieobejrzanych ekranizacji, seriali, nieprzeczytanych książek, gier w które nie grałam. Jest tam od groma rzeczy, które przeglądam i naprawdę się interesuję.

F JAK FILMY
 Można to nazwać drogą na skróty, ale nią nie jest. Jak nadmieniłam w jednym z postów - uwielbiam oglądać filmy, zabierają mnie do innego świata. W tym roku nie obejrzałam stosu płyt, czy tam tych znajdujących się w internecie. Mimo to te, które dałam radę nie zawiodły mnie w żadnym calu.

G JAK GALERIA
 Żyje w małej wsi w woj. świętokrzyskim, a więc jedynymi "rozrywkami", które się tutaj znajdują są: sklep i szkoła. Tak marnie dla większości. No cóż. Jednak całkiem niedaleko postanowiono zbudować ogromnie wielką galerię. Mającą kino, do którego wcześniej miałam dostęp po około godzinnej jeździe samochodem, sklepy, bar. Dla osób mieszkających w miastach to pewnie nic nadzwyczajnego. Nie mówię, że mi odbijało po tym jak się dowiedziałam o jej budowie. Jednak cieszyłam się, że powstało coś takiego.

H JAK HUNGER GAMES
 Czyli w wolnym tłumaczeniu: "Igrzyska Śmierci". Była to premiera, na którą czekałam około roku i nareszcie w listopadzie mogłam usiąść w kinowym fotelu jedząc popcorn i oglądając. Film zasługuje na jedne z najwyższych not. Owa część jest najlepsza z wszystkich trzech i zasługuję na maleńkie wynagrodzenie.
 [RECENZJA TUTAJ]



I JAK INTERNET
 Czyli słowo na wyciągnięcie ręki. Przecież na czym aktualnie siedzę? Odpowiedź jest banalna. Jest w nim pełno filmów, pomocy do nauki, mogę dzięki niemu kontaktować się ze znajomymi. Mimo tego, że nie ma ich wtedy przy mnie to i tak mogę z nimi popisać i dowiedzieć się jak sprawy mają się u nich.

J JAK JULIA 
 Dobra to może się wydawać głupie, ponieważ nie uważam siebie za idealną. Jednak gdyby nie ja to kto by napisał to podsumowanie, prowadził tego bloga? Nikt. Nie byłoby nikogo takiego kto wpadłby na identyczny pomysł, stworzył podobny szablon. Spotykał przyjaciół, nawet chodził do szkoły. Także nie widziałam nigdy aby ktoś w tego typu postach zrobił coś podobnego. A jednak gdyby nie te osoby... 

K JAK KINO
 Tak jestem kinomaniakiem. Nie. Nie wstydzę się tego. Odkąd otworzyli nową galerię chodzę do niego bardzo często. Kiedyś zdarzało się to z trzy razy na rok (niestety). Jeśli chcieliśmy do niego pojechać musieliśmy organizować całą wycieczkę. Teraz jest na wyciągnięcie ręki.


L JAK LENISTWO 
 Wstyd się przyznać, ale w tamtym roku było go tak wiele. Nie chciało mi się wstać od komputera, czy tam odejść od telewizora. Nauka była moim wrogiem, a łóżko i sen przyjaciółmi. Nie pochwalam lenistwa. Jednak z pewnej strony jest ono całkiem przyjemny.

M JAK MUZYKA
 Powinna być na jednym z pierwszych miejsc. Towarzyszy mi cały czas. Przy najbliższej okazji włączam głośnik i moje ulubione piosenki. Są ze mną w każdej chwili - gdy jestem smutna, wesoła, rozbawiona czy załamana. Czasami to one same wpływają na mój nastrój. Jak to powiedział Dumbledore: "Ach muzyka. To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy!

N JAK NIEZALEŻNOŚĆ
 Czyli coś co zawsze chciałam zyskać. W tym roku lekko ja poczułam i to mnie uszczęśliwiło. Mogłam podejmować błędy i za nie płacić. Jednak w oczach moich rodziców pewnie i tak zawsze będę małą dziewczynką z kucykiem na głowie. 

O JAK OPOWIADANIA
 Nie wiem dlaczego, ale pod prysznicem, w czasie słuchania muzyki - praktycznie wszędzie. Przed moimi oczami ukazują się sceny, które przelewam na papier. Albo raczej na dysk w komputerze. To one jak jeszcze jedna rzecz, o której nadmienię później przedstawiają życie jakie chciałabym przeżyć.

P JAK PRZYJACIELE
 Są to osoby, które gdy mam problem nie postanawiają mnie z nim zostawić, a kiedy jestem szczęśliwa śmieją się ze mną. Nie chciałabym tutaj wypisywać ich listy, ani nic z tych rzeczy. Jednak jeśli to czytają to zapewne wiedzą, że chodzi o nich. Dziękuję.

R JAK ROWER
 Teraz przyznam się bez bicia. Nie jeżdżę na nim jakoś strasznie dużo, ale kiedy tylko się ociepli zamierzam to zrobić. Poczuć wiatr we włosach i to wycieńczenie, które jednocześnie jest dla mnie triumfem.



S JAK SERIALE
 W moim przypadku było jasne, że muszą się tu pojawić. Teraz codziennie oglądam po trzy odcinki każdego z nich. Nie wiem dlaczego, ale między innymi lubię je za to, że tak bohaterowie zazwyczaj przeżywają historie jakie przeżyć chciałabym ja. No może z małymi poprawkami. 

T JAK TUNEZJA
 Czyli kraj, do którego wybrałam się w te wakacje wraz z rodziną. Mają tam bardzo "brudną" (dosłownie) kulturę oraz średnio miłe maniery. Jednak nie jest tak ze wszystkimi. Uwielbiałam chodzić tam nad basen, albo ciepłe morze. Cieszyłam się, że nie ma tam za gorącego klimatu, ponieważ nawet jeżdżąc do takich krajów nie chcę go przeżywać.

U JAK UŚMIECH 
 Od zakończenia roku 2013 postanowiłam więcej się uśmiechać. Wydaje mi się, że niektórzy widząc mnie z podstawówki śmiejącą się tylko przy przyjaciołach i bliższych znajomych nie poznaliby mnie teraz. Bynajmniej nie ci, którzy znają mnie dobrze.

W JAK WYZNACZANIE CZASU
 Czyli coś czego w przeciwieństwie do reszty - brakło - po prostu. Nie umiem, nie potrafię go organizować. No cóż. Nawet jeśli bardzo chcę to do testu przed obiecanym sobie tygodniem robię to dzień przed.

Z JAK ZMIANY
 Jak nadmieniłam wyżej. Niektóre osoby, które widzą mnie teraz na gimnazjalnym korytarzu najprawdopodobniej by mnie nie poznali. Byłam wtedy nie za wysoka i lekko otyła, nosząca bluzki z kwiatkami. Mająca maleńkie okulary koloru ubrania i pulchną twarz. Teraz schudłam (bez diet) i do tego podrosłam. Więcej się uśmiecham i postanowiłam się zaakceptować. 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

INNI - ROZDZIAŁ III - SHAILENE

      – To jedyne wyjście Elijah. (czyt. Elaiżja)
      – Nikt przez okrągłe osiemnaście lat nie powiedział jej prawdy, a teraz chcesz abyśmy odszukali dziewczynę i zniszczyli jej całe życie.
      – Mnie w to nie mieszaj. Nie obchodzi mnie jej stan aktualny, przeszły ani nawet przyszły.
Elijah jak zawsze opanowany powoli odwrócił się w stronę swojego brata i odparł:
      – Niklausie Mikaelson – jego twarzy brakowało jakiegokolwiek wyrazu. – A myślałem, że jest dla ciebie jeszcze jakaś szansa.
      – Stracił już tyle szans, a ty nadal dajesz mu kolejne. Gdyby za każdym razem gdy tylko cię w jakiś sposób zawiódł umierał człowiek. To na ziemi zabrakłoby jakiegokolwiek ludzkiego życia.
Chłopak sprzeciwiający się bratu po słowach brunetki krzywo się uśmiechnął. Najwidoczniej dla niego ta perspektywa była – albo bardzo zabawna, albo bardzo kusząca. Elijah starał się to zignorować spoglądając na sufit.
      – A jak ją znajdziecie? Hayley użyczy ci swojego GPS'A do szukania ludzi?
Dziewczyna rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.
      – A tak... nie ma go – uśmiechnął się pod nosem. – Będziesz musiał wypytywać każdą blondynkę mieszkającą w tym mieście o jej imię i nazwisko. Aż w końcu przyprowadzisz tą złą, a ja będę ci tak współczuć, że wyświadczę ci przysługę i ją zjem.
      – Jeśli nie zamkniesz buzi, następną rzeczą, która z niej wyleci będą twoje zęby – powiedziała.
Mężczyzna starał w tym momencie zastanawiał się nad idealnym i widowiskowym sposobie zamordowania kobiety. Już miał coś powiedzieć, ale Elijah postanowił mu przerwać.
       – Nie wydaje mi się żeby było to konieczne. W obu przypadkach. Hayley powiedz mojemu bratu jak znajdziemy dziewczynę.
Brunetka wstała z fotela i złożyła ręce na piersi.

      – Czarownice.

***

Nagle Clarie usłyszała irytujący dźwięk swojego budzika. Złapała białą poduszkę i zakryła nią uszy.
Tylko nie to jeszcze pięć minut – marzyła. Złapała za telefon i uciszyła go.
Na łóżku leżała do tego momentu aż zaburczało jej w brzuchu. Zeszła po schodach umalowanych na krystaliczny biały kolor na dół i zatrzymała się przy lodówce. Wyciągnęła z niej mleko mając zamiar dodać do niego płatki podgrzać na gazie. Jednak rozmyśliła się kiedy to zobaczyła godzinę widniejącą na kuchence: 7:30.
      – O cholera.
Wyjęła więc tylko jogurt i pobiegła z nim do swojej szafy. Z niej zabrała pierwszą lepszą białą koszulkę i podarte jeansy. Cały czas jedząc ubrała się, a potem uczesała włosy. Zostawiła jedzenie na biurku i w mgnieniu oka była już na dole zakładając skórzaną kurtkę i czarne trampki. Jednak gdy poczuła swój oddech zrobiła minę jak po zjedzeniu cytryny.
Nie ma czasu na mycie zębów – pomyślała.
Nagle zobaczyła Jimmiego z opakowaniem miętówek.
      – Jesteś jak mój dobry stróż.
      – Nie schlebiaj sobie. Czego chcesz?
      – A skąd wiesz, że czegoś chcę?
      – Serio? Znam cię jakieś szesnaście lat.
      – Na samym początku nie wiedziałeś, że istnieję.
      – Ale i tak cię znałem.
      – Dobra to dałbyś mi to opakowanie.
Chłopak spojrzał na cukierki, a potem na siostrę. Włożył rękę do opakowania i wyjął ich z dwadzieścia. Jednak zamiast jej dać włożył je do buzi.
      – Jimmy!
      – Maszosalywa – powiedział z buzią pełną miętówek.
      – Co?
      – Masz zostały dwa.
Clarie zamiast mu podziękować wyrwała opakowanie z jego rąk i rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
Wybiegła z domu.
       – Świetnie pierwszy dzień szkoły, a ja już jestem spóźniona.
Budynek do jakiego biegła był zaledwie parę przecznic dalej, ale do rozpoczęcia lekcji zostało tylko pięć minut. Nie chciała już na samym początku narobić sobie kłopotu. Nagle wpadła na jakiegoś mężczyznę. Na chwilę zamknęła oczy myśląc, że z łoskotem upadnie na chodnik.
Jednak on nie pozwolił jej na to. Clarie znalazła się w jego ramionach, a jej głowa była oddalona od podłoża zaledwie dwadzieścia centymetrów. Otworzyła oczy.
Przed sobą miała twarz bardzo atrakcyjnego mężczyzny. Miał on lekko lokowane, krótkie włosy koloru brudnego blondu oraz błękitne oczy kontrastujące z jego perłowo–białą skórą. Co dla Clarie było dziwne – jego twarz była jednocześnie delikatna jak i męska. Miał kilkudniowy zarost, ale bardzo wydatne kości policzkowe.
Postawił ją na ziemi. Przy swoim metrze sześćdziesiąt pięć wyglądała przy nim na bardzo niską. Szacowała, że jest od niej wyższy o około piętnaście. Wesoło się uśmiechnęła.
      – Przepraszam – odparła.
      – Spokojnie dla mnie to przyjemność ratowania ślicznych dziewczyn przed wypadkiem – krzywo się uśmiechnął.
      – Masz więcej takich tekstów w rękawie?
      – Niestety wyczerpałem limit - skrzywił się.
Miał on bardzo staroświecki akcent, który dziewczynie wydawał się bardzo seksowny. Rozmyślała nad tym dlaczego patrzy na nią jak ja najdroższy obrazek w muzeum. Aż przypomniała sobie dlaczego dokładnie parę minut temu biegła z prędkością światła.
       – A czy mogę choćby wiedzieć kogo uratowałem?
Nikt z jej dotychczasowych znajomych nie mówił jak on. Wyobrażała go sobie bardziej jako szlachcica niż miastowego chłopaka. Pomyślała, że gdyby to spotkał ją w szkole pocałowałby ją w rękę. Tylko, że wydawał się jej za stary na liceum. Nawet na maturzystę. Prędzej widziałaby go na jakimś college'u. Albo na zamku.
       – Clarie Clarie Burton.
Spojrzała na zegarek. Miała już zakląć, ale w obecnej sytuacji postanowiła się powstrzymać.
      – Spóźniona?
      – Skąd wiedziałeś?
      – Patrzyłaś na zegarek jakby miał wskazywać godzinę twojej śmierci. Uwierz, nie ciężko było się domyślić.
      – No tak. Ja i mój brak ukrywania emocji.
Czy ja powiedziałam to na głos? - pomyślała zawstydzona.
      – Właściwie to byłoby nieźle. Gdybyś nie zmarszczyła czoła.
Uśmiechnął się, a ona odwzajemniła jego gest lekkim uniesieniem ust.
Odsunął się dziewczynie z drogi pokazując przejście. Jakby wiedział o czym myślała. Nie odpowiedziała nic patrząc na zegarek po raz drugi. Tym razem nie marszcząc czoła.
      – Ale nie myśl, że cię nie znajdę! – krzyknął.
Clarie wahała się nad jednym. Czy to było bardziej urocze czy może dziwne. Uśmiechnęła się pod nosem i popędziła dalej.
Mężczyzna, na którego wpadła wyjął z kieszeni czarną komórkę i wybrał numer. Po kilku sekundach osoba po drugiej stronie odebrała.
      –  Znalazłem ją.

***

Clarie wparowała z impetem do klasy i stanęła na samym środku. Nie była pewna gdzie ma usiąść. Nie chciała zająć przypadkiem czyjegoś miejsca.
Po chwili każdy zajął swoje , a dziewczyna udała się w stronę pustego krzesła. Do klasy wpadł nauczyciel w niebieskiej koszuli i czarnych spodniach. Złapał ją za ramię i spytał:
      – Może przestawisz się klasie?
Brunetka wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
      – Cześć – pomachała do uczniów.
Jedni odpowiedzieli jej tym samym gestem, a drudzy po prostu zaczęli krzyczeć: HEJ!
      – To tak... nazywam się Clarie Burton i całkiem niedawno przeprowadziłam się z [1] do Nowego Orleanu – klasa jak i nauczyciel siedzieli cicho – to... by było na tyle.
Uczniowie zaczęli klaskać, a blondynka zastanawiała się nad miejscem, które ma zająć.
 Mogła zająć miejsce obok otyłego chłopca z blond kucykiem i czarnymi gotyckimi ubraniami. Jednak świat dał jej jeszcze możliwość siedzenia w ławce z dziewczyną z owalną twarzą, pełnymi ustami i głęboko osadzonymi brązowymi oczami w kolorze jej włosów.
Wybór był oczywisty.
Usiadła obok dziewczyny i wyciągnęła do niej rękę.
        – Mnie już znasz – uśmiechnęła się, a ona odwzajemniła uśmiech.
       – Shailene Wood.
Jednak kiedy podała jej swoją jej oliwkowa cera nagle zbladła, a oczy wytrzeszczyła tak bardzo, że wydawały się być nienaturalnie wielkie.
       – C-coś się stało?
       – Nie nie wszystko w porządku.
Shailene była zmieszana, ale i przerażona. Pochyliła się nad zeszytem i zakryła z obydwu stron. Clarie chyba zrozumiała dlaczego siedziała sama. Zaczęła tęsknić za Lucy, która teraz pewnie siedziała w ciemnym pokoju. Nie mogąc wyjść na światło dzienne. Przygryzła wargi i zaczęła słuchać profesora.

***

Po lekcji brunetka o oliwkowej cerze wybiegła jak struś z sali prosto do łazienki. Zamknęła się w jednej z kabin i wyciągnęła zeszyt razem z długopisem. Napisała na nim trzy wyrazy.
Wyciągnęła nad niego rękę, nadal mocno trzymając długopis i zaczęła powtarzać w kółko to samo zdanie:
       – Phoematos manuex un dumo hax fero adivuex.
Jej dłoń sama zaczęła poruszać się nad zeszytem, a przybór w jej dłoni zaczął sam zakreślać jedno z owych zdać.
Shailene przerwała i mocno się wzdrygnęła. Z bolącą głową otworzyła oczy.
Niebieskie kółko widniało wokół jednego z nich. A brzmiał on:
 WILKOŁAK.


***

OD AUTORKI:
Tutaj starałam się wszystko skrócić. Zostawiając wiele niewyjaśnionych spraw. Więc musicie troszkę poczekać, ale obiecuję, że pojawi się on za nie więcej niż dwanaście dni.



10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

piątek, 9 stycznia 2015

SZPILKA #5

 Witam Was w troszkę spóźnionej Szpilce, która będzie podsumowaniem grudnia. Naprawdę trudno byłoby mi w poszczególnych kategoriach wybrać tylko jedno, ale inaczej byłoby okropnie naćpane. Przykładowo: piosenek wstawiłabym około siedmiu, a ulubieńców jeszcze więcej. Jednak wydaje mi się, że wybrałam dobrze i zgodnie ze sobą.
 Dlatego zapraszam Was na piątą odsłonę SZPILKI!


  • WIECZNIE ŻYWY - Tak szczerze to tu nie miałam wielkiego wyboru. On, albo pierwsza część Hobbita (tak jestem zacofana). Jednak dla mnie ten film był o wiele lepszy i zasługujący na to honorowe miejsce. Nie mówię, że ten drugi jest zły. Jednak ten w moich oczach jest, po prostu bardziej mój. Bynajmniej mam takie przeczucie.
 [RECENZJA TUTAJ].
  • SAFETYSUIT - I'LL NEVER STOP TRYING - Jest to piosenka, która świetnie pasuje do mojej wrażliwszej, może romantyczniejszej i smutniejszej strony. Nie ma ona żadnego teledysku i właśnie dlatego jeśli ktoś ma ochotę na zobaczenie fanowskiej przeróbki, która jest zlepkiem seriali to ma taką możliwość. Osobiście o wiele bardziej ją polecam.
  • THE ORIGINALS - Czyli jeden z najlepszych seriali jakie oglądałam. Gdybym napisała o nim recenzję byłaby ona zdecydowanie przepełniona pozytywizmem. Sam jest on spin-offem The Vampire Diaries. Jednak jest on mniej (jakby to powiedzieć) dziecinny. Tam... wieje grozą, bardzo łatwo wczuć się w Nowo Orleański klimat. Przepełniony krwią, wojną i zdradami. 

  • KINOMAN - Zdecydowanie moja ulubiona strona jeśli chodzi o oglądanie filmów czy seriali w całkiem niezłej jakości. Dla mnie świetna jest opcja mobilnego odtwarza, która pozwala na ściąganie filmów za darmo. Nie ma to jak ściągnąć ekranizacje czy seriale wcześniej, a potem do czwartej nad ranem oglądać wszystkie po kolei.
NO I NA KONIEC. DZIĘKUJĘ WAM, ŻE CZYTACIE MOJEGO BLOGA, A TO CO TU TWORZE W JAKIMŚ STOPNIU WAS INTERESUJE. TAKŻE ZA TO, ŻE DZIŚ JEST WAS JUŻ 50!


niedziela, 4 stycznia 2015

INNI - ROZDZIAŁ I - NOWY ORLEAN

TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ ŚWIETNEJ PRZYJACIÓŁCE
KAROLINIE, KTÓRA DZIŚ OBCHODZI SWOJE URODZINY. STO LAT!


 Czułam się i nadal czuję jakby z mojego życia wycięto pewien ważny kawałek.
Postanowiłam wyjść z opustoszałej restauracji i udać się do domu. Myślałam tylko o tym aby zaspokoić swoje łapczywe pragnienie.
 Najgorsze było jednak to że nie wiedziałam czego chce, a jedyne co czułam to straszliwy głód. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Nagle uderzyłam w pewnego mężczyznę.
     – Przepraszam – odezwał się nieznajomy.
Potem wiedziałam już dokładnie o czym tak wielce marzyłam.
     – Ty tylko nie krzycz – odparłam bojąc się samej siebie.
Z mojej buzi wysunęły się dwa ostre kły. Wbiłam się nimi w żyłę znajdującą się na jego szyi. Poczułam, że powoli gaszę pragnienie. A on. Nie ścierał gardła. Robił to, co mu kazałam. Poczułam jak jego krew rozchodzi się po moim ciele. Nagrzewa je i regeneruje. Nabrałam ogromnych sił, ale... zabiłam człowieka.
     – To ja przepraszam.
Żałowałam tego, ale jednocześnie chciałam zrobić to drugi raz. Nie wiedziałam co zrobić z ciałem. Myślałam nad jego należytym pochowaniem, ale kto by się wtedy dowiedział, że zginął? Postanowiłam go zostawić.
Pobiegłam w stronę domu. Kiedy wpadłam do jadalni przy stole siedziała już moja mama z wujkiem. Tym o którym nikt nie pamięta nikt za wyjątkiem mnie i matki. Zajmującego się wyłącznie rozwijaniem swojego talentu malarskiego. Moja twarz była sklejona łzami. Nie zostało śladu po cudzej krwi.
      – Córeczko wszystko w porządku? - zapytała się moja mama opierając się łokciami o stół.
     – T-t-tak tylko kłótnia z chłopakiem.
     – Uhuhu chłopakiem. Czy ja o czymś nie wiem Lucy? Hm? - Wujek podniósł wzrok na moją zapłakaną twarz i odłożył kubek z kawą.
Nie widziałam w nim swojego kochanego stryja. W moich oczach był tylko małym, darmowym workiem z krwią.
     – Zaraz Lucy przecież ty nie masz chłopaka. – Mama odwróciła się w moją stronę.
Oblizałam usta i ugryzłam wujka w szyję. Piłam krew tak łapczywie jak przedtem. Jednak tym razem moja ofiara krzyczała w niebo głosy. Aż nagle... umilkła. Moja rodzicielka wyskoczyła z krzesła i odciągnęła mnie od wujka. Jednak było już za późno.

     – JEGO TEŻ ZABIŁAM!

 Clarie siedziała na kanapie zupełnie zmieszana z gałkami wytrzeszczonymi na swoją, dotąd niewinną przyjaciółkę. Nie wiedziała czy jej pomagać czy może jednak uciec i zostawić ją, tak po prostu, ze swoimi problemami. Ona zabrała człowiekowi życie. DWA RAZY! Nie odezwała się i odsunęła niezauważalnie od Lucy.

 Potem matka kazała mi się wynieść z domu i... i nie wracać. Próbowałam ją zahipnotyzować jak to było z tamtym mężczyzną, ale nie dałam rady. Sama nie wiem dlaczego. Wyszłam z domu, a kiedy próbowałam wrócić powstrzymała mnie niewidzialna ściana. Nie mogłam przekroczyć progu domu, ponieważ nie, nie byłam do niego zaproszona.


     – Clarie pomóż mi ja, ja nie wiem co się ze mną dzieje.
Ciemno włosa odsunęła się od niej jeszcze o parę centymetrów.
     – Słyszę każdy twój ruch. Zresztą słyszę także każdy powiew wiatru i stukot szpilek. Słuch mocno mi się wyostrzył. Tak samo jak dotyk oraz wzrok. Widzę rzeczy na odległość kilkunastu metrów. Biegam szybciej niż ktokolwiek na ziemi. – Zawiesiła głos. – Jednak smutek czuje bardziej niż przedtem. Jakby wzmocnił się wielokrotnie. Inne uczucia tak samo. Do tego czuje, że muszę jeszcze bardziej uważać na każdy mój krok i jeszcze uważniej cię obserwować abyś nie robiła więcej głupot. A słońce może spalić mnie żywcem. Dlatego przyszłam do ciebie o tak późnej porze. Clarie? Proszę pomóż.
Każda cecha Lucy jak i jej emocje były wzmocnione. Można było nazwać to darem. Jednak ten podarunek jest prosto od... szatana.
      –  A najgorsze jest to, że chcę się wbić także w twoją szyję.
Zaraz potem pożałowała swoich słów. Clarie wstała zamierzając uciec z pokoju. Jednak Lucy złapała ją za rękę.
     – Odezwij się. – Spojrzała jej prosto w oczy.
     – Nie sądzisz, że jesteś...
Clarie odezwała się tylko dlatego, że jej najlepsza przyjaciółka postanowiła ją zahipnotyzować. Mogła nią dyrygować. Wysłać ją do teatru marionetek i pociągać za sznurki.
      – Wampirem...
Nagle usłyszały głośny tupot ciężkich butów. Lucy wytarła łzy. Na szczęście postanowiła umyć twarz przed opowiedzeniem historii Clarie. Zacisnęła zęby, a na jej buzi ukazał się wąski, wymuszony uśmiech.
     – Co tam ślicznotko i... Clarie. – Był to głos Jimmy'ego. Brata blondynki. - Halo liczyłem, że rzucisz we mnie poduszką lub co ci tam siedzi w głowie – zaczął machać rękami.
Dziewczyna tylko spojrzała na niego smutnym wzrokiem i nie odezwała się ani słowem.
       – Clarie. Ona właśnie... yy...
     – Przykry dzień w szkole. Kłótnie i te sprawy.
Lucy spojrzała na nią dziękującym wzrokiem. Czując ulgę. Pomyślała, że jest jednak szansa na to, że Clarie jej wybaczy.
     – Wiesz jeśli kłótnia z chłopakiem to z chęcią ci pomogę. Już nauczyłem godzić się z tym, że nikt mnie nie pokocha.
 Co prawda Jimmy miał takie szczęście do dziewczyn jak Gargamel do złapania smerfów. Wszystkie zakochiwały się w nim tylko z tego powodu, że był kapitanem szkolnej drużyny, a do tego jego urodzie nie można było wiele zarzucić. Jednak każdy jego związek kończył się po tym jak tylko dziewczyna zobaczyły jego inną stronę. Nie była ona zła lecz... inna. Nie był w ich oczach już tą wielką gwiazdą sportu, szkoły. Jednak nadal, bez przerwy, co dwa tygodnie przedstawiał mi nową „koleżankę”, która znikała po pewnym czasie.
     – A i mama dzwoniła. Pakuj te swoje kosmetyki, lokówki, staniki – uśmiechnął się do Lucy – i tego typu rzeczy. – Podszedł do nich bliżej i krzyknął siostrze do ucha. – Bo za dwa dni jedziemy do... NOWEGO ORLEANU!
Po pięciu minutach Jimmy wyszedł z pokoju, a Lucy spojrzała pytającym wzrokiem na przyjaciółkę.
     – Nic nie mówiłam bo nie chciałam cię martwić.
     – ŻARTUJESZ SOBIE?!
Clarie przez chwilę zapomniała o tym okropnym incydencie.
     – No, ale spójrz na dobre strony swojego wampiryzmu.
     – Jakie? Nie ma dobrych stron.
     – Błagam. Matka wyrzuciła cię z domu, a ojciec gdzie teraz mieszka?
     – W Nowym Orleanie. – Lucy pierwszy raz od wielu godzin szczerze się uśmiechnęła.
     – Dokładnie. To jak?
     – Co JAK? - znacząco podkreśliła drugie słowo.
Dziewczyna złapała gościa za rękę.
     – Jak to Jimmy powiedział. Pakujemy kosmetyki, lokówki, staniki i jedziemy do Nowego Orleanu!
Lucy uśmiechnęła się po raz drugi. Tak naprawdę całkiem niedawno zauroczyła przyjaciółkę każąc nie przejmować się jej sytuacją. Właśnie dlatego Clarie pałała taką energią, a w środku jej gościa znajdowała się tylko maleńka iskierka radości.

***

 Te kilka dni minęły jak z bicza strzelił. Lucy od momentu „poważnej rozmowy” nie zabrała życia ani jednej osobie. Jednak okradła wielu. Mianowicie podbierała krew z miejskiego szpitala. Nie była ona tak wyborna i ciepła jak ta prosto z żyły, ale dziewczyna dała radę przyzwyczaić się do niej. Odwiedziła swoją rodzicielkę i zabrała spakowane już walizki jednocześnie informując gdzie będzie się znajdować. Ojciec przyjął ją z otwartymi ramionami. Choć nie powiedziała mu ona o wyrzuceniu przez mamę. Wymyśliła historykę o tym jak bardzo tęskni i że nie może dogadać się z jej drugim rodzicem. Nie wychodziła z domu widząc światło dnia. Dlatego na jej szczęście lot zarezerwowany był na dwudziestą pierwszą.
 Cały czas czuła się winna za to, że zabiła i że Clarie została przez nią zahipnotyzowana. Jednak w jej przypadku tłumaczyła sobie, że tak będzie dla niej lepiej. Ale czy rzeczywiście było?

***

 Samolot lądował, a Clarie trzymała się mocno za uszy. Nienawidziła kiedy owa maszyna miała zamiar dotknąć za kilka minut ziemi. Bolały ją tak mocno, że z jej oczu wyszła jedna mała łza, a za jej plecami słychać było płaczącą dziewczynkę.
Przynajmniej nie jestem sama – pomyślała.
Nagle samolot wylądował, a praktycznie każdy kto nie postanowił przespać lotu zaczął żywo klaskać gratulując, a jednocześnie dziękując za bezpieczny lot kapitanowi.
Brunetka razem z przyjaciółką, matką, Jimmym i Susan wyszła z samolotu. Każdy po kolei stanął butem na ziemi Nowego Orleanu. Poczuli chłodny powiew amerykańskiego miasta i poszli przed siebie.

 Clarie charakteryzująca się swoją niecierpliwością nie mogła się doczekać wyjścia z lotniska. Poparła się jedną ręką i omal nie zasnęła zmęczona tą całą podróżą. Wydawało jej się, że czas robi jej na złość i zwalnia by tylko ją zdenerwować. 
 Kiedy taśma oddała im bagaże, a całą resztę mięli załatwioną, Clarie z Jimmym wyskoczyli z lotniska na świeże powietrze z uśmiechniętymi minami. Nagle z daleka zobaczyli samochód wujostwa.
     – Kto pierwszy ten zajmuje największy pokój.
Clarie podała mu rękę na znak, że się zgadza i oboje ruszyli pędem w stronę pojazdu. Z powodu ich ogromnych umiejętności sportowych w mgnieniu oka dotarli do cioci Mary i wujka Georga. Jednak pomimo wyrównanych szans Clarie, która biegała praktycznie codziennie wygrała zakład.
     – HA HA HA! I kto tu jest mistrzem no kto? – Pokazała palcami na swoją twarz.
Jimmy, który był zły z powodu swojej przegranej tylko przewrócił oczami. Jednak Clarie postanowiła trochę po-torturować brata i skakała wokół niego wołając:
      – Przegrałeś! Przegrałeś!
     – Dzieci. Ile wy macie lat. Siedem?
Odezwała się Sarah robiąc pogardliwą minę.
     – Wystarczająco dużo, aby nie słuchać gderliwej, starszej siostry – odparła dziewczyna.
Sarah prychnęła i postanowiła dobić młodszą siostrę.
     – Do tego to ja będę miała największy pokój. Przykro mi Clarie.
     – Nie ma mowy – blondynka zaczęła kręcić głową.
     – Już to ustaliłam z mamą. Za... i-d-e-a-l-n-ą frekwencję – szyderczo się uśmiechnęła.
Tak jedyne o czym ich rodzicielka nie wie to jej świetnie ukryte ściągi na każdy test. Nie powiedzieli jej o tym tylko dlatego, że ona znała miliony ich słodkich tajemnic.
     – A kto się przywita z ciocią i wujkiem?! – krzyknęło wujostwo.
Podeszli do nich i niechętnie dali się wycałować.
W samochodzie zostali bombardowani pytaniami o ich aktualny stan miłosny, szkołę i tego typu sprawy.
Odwieźli Lucy do ojca i zajechali do mieszkania Mary i Georga.
Młodsza dwójka popędziła na górę w celu zajęcia pokoju dla siebie. Sarah wybrała pomieszczenie największe (nie licząc sypiali wujków) i zatrzasnęła za sobą drzwi. Clarie zaś zajęła pokój znajdujący się obok. Weszła do niego, a jej zasób słów nagle znacząco się zmniejszył i jedyne co mogła z siebie wydobyć to krótkie:
     – Wow!
 Pokój co prawda nie jest ogromny, ale sto razy lepszy od jej starej sypialni. Przy ścianie znajdującej się po lewej stronie od drzwi stoi idealnie posłane łóżko z kilkunastoma małymi poduszkami i oczywiście dwoma większymi. Naprzeciw stała niska komoda, a nad nią wisiało szerokie lustro.
W jego centrum znajdował się biały, włochaty dywan. Dziewczyna rzuciła się na niego i spojrzała na beżowy sufit. Po paru minutach wstała i podeszła do okna naprzeciwko drzwi obok którego stało drewniane, zakurzone biurko. Odsunęła zasłony. Podeszła do dużego łóżka i zabrała jedną średnią poduszkę. Wzięła także koc i ułożyła się na parapecie dość dużym, aby ją pomieścić.
Wyjrzała przez okno, a jej usta same z siebie patrząc na pięknie stare budynki Nowego Orleanu powiedziały:

     – Witaj... nowy świecie.

***

OD AUTORKI:
 W tym rozdziale trzeba przyznać, że trochę się rozpisałam. Naprawdę starałam się aby był on jak najkrótszy, ale nie mogłam się powstrzymać. Jeśli jesteście zaciekawieni: na pasku bocznym znajduje się spis bohaterów i rozdziałów, które się dotąd pojawiły.  

5 KOM = NASTĘPNY ROZDZIAŁ


PS. DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUCHA ZA 100 KOMENTARZY... 

czwartek, 1 stycznia 2015

POSTANOWIENIA NA 2015 ROK

 Wszem i wobec oznajmiam, że już mamy 2015 rok!
 Dziękuję Wam za te pięć miesięcy razem. Nie chcę składać Wam banalnych życzeń z internetu dlatego powiem coś od serca. Mój blog stał się moją pasją. Nigdy nie byłam osobą, która długo zajmowała się jedną rzeczą i aż tak się do niej przywiązała. Wy i on pomógł mi to zmienić. Tak naprawdę dopiero on zyskał najwspanialszych czytelników o jakich ktokolwiek mogłam marzyć. Jestem naprawdę beznadziejna w składaniu życzeń więc mam nadzieję, że wystarczy Wam ten krótki zwrot w Waszą stronę.
 Dodatkowo żeby post nie był pusty postanowiłam dodać moje postanowienia na najnowszy rok. Szczerze robię to pierwszy raz więc nie mam pewności czy jak większość ich nie dotrzymam czy zdarzy się jednak na odwrót. Dlatego chcę aby nie były one z kosmosu. Dosłownie. Miałam na myśli lot na Marsa, ale raczej zrezygnuję. Także myślę, że są one w miarę realne i że jednak uda mi się je spełnić w całości.


1. Będę czytać więcej książek
Przyznam się, że w tym roku czytałam ich dość mało w porównaniu z np. trzecią klasą. Tak dokładnie to nie pomyłka. W mojej komodzie leżą już trzy rozpoczęte i niedokończone. Czas więc to zrobić.

2. Postanowiłam więcej się uczyć
Jako iż razem z nowym rokiem przychodzi także nowy semestr w szkole. Niestety nie jestem okropnie wesoła z tego powodu. Jednak za naukę trzeba się wziąć.

3. Oglądać więcej seriali
Właśnie o tym mówię. To moja lista więc mogę w niej umieścić co chcę. Przyznam, że około rok temu telewizja i różne seriale, które można w  niej obejrzeć są dla mnie naprawdę denne. Dlatego miesiąc temu postanowiłam rozpocząć oglądać The Vampire Diaries. Teraz jednak mam zamiar nie skupiać się na jednym jak to było dotąd. Postawiłam na takie produkcje jak: Pretty Little Liars, The Originals, Game of Thrones oraz The Walking Dead.





 4. Mniej bałaganić
Nie da się ukryć, że jestem mistrzem w bałaganieniu. Z czasem wdało się to w nawyk i zaczęłam się przyzwyczajać do brudu. Nie no dobra "brud" brzmi niezbyt, a więc nazwijmy to "artystycznym nieładem". Dlatego postanowiłam się go pozbyć i zaprzestać z tym nawykiem.

5. Ograniczyć siedzenie na komputerze
Sama w to nie wierzę. Jest to zdecydowanie jedno z postanowień, które jest dla mnie najtrudniejsze do spełnienia.  Jednak lubię stawiać sobie wyzwania.

6. Nie odkładać rzeczy na potem
Jestem mistrzem w robieniu właśnie na odwrót. Nauka na sprawdzian? Dzień przed. Teraz postanawiam zacząć ją cztery czy trzy dni przed.



7. Nie poddawać się!
Jak Wam mówiłam jestem mistrzem w poddawaniu się i porzucaniu miliona rzeczy. Na teraz mam zamiar nauczyć się angielskiego, uprawiać jakiś sport oraz polepszyć moją "znajomość" z plastyką. Muszę także wreszcie napisać całkowicie moją historię i nie zaprzestać - jak robiłam do teraz.  No i oczywiście dotrzymać moich noworocznych obietnic!

A JAKIE SĄ WASZE POSTANOWIENIA NA NOWY ROK?