– To
jedyne wyjście Elijah. (czyt. Elaiżja)
– Nikt
przez okrągłe osiemnaście lat nie powiedział jej prawdy, a teraz
chcesz abyśmy odszukali dziewczynę i zniszczyli jej całe życie.
– Mnie
w to nie mieszaj. Nie obchodzi mnie jej stan aktualny, przeszły ani nawet przyszły.
Elijah
jak zawsze opanowany powoli odwrócił się w stronę swojego brata i odparł:
– Niklausie Mikaelson – jego twarzy brakowało jakiegokolwiek wyrazu. – A myślałem, że jest dla ciebie jeszcze jakaś szansa.
– Stracił już tyle szans, a ty nadal dajesz mu kolejne. Gdyby za każdym razem gdy tylko cię w jakiś sposób zawiódł umierał człowiek. To na ziemi zabrakłoby jakiegokolwiek ludzkiego życia.
– Niklausie Mikaelson – jego twarzy brakowało jakiegokolwiek wyrazu. – A myślałem, że jest dla ciebie jeszcze jakaś szansa.
– Stracił już tyle szans, a ty nadal dajesz mu kolejne. Gdyby za każdym razem gdy tylko cię w jakiś sposób zawiódł umierał człowiek. To na ziemi zabrakłoby jakiegokolwiek ludzkiego życia.
Chłopak
sprzeciwiający się bratu po słowach brunetki krzywo się
uśmiechnął. Najwidoczniej dla niego ta perspektywa była – albo
bardzo zabawna, albo bardzo kusząca. Elijah starał się to
zignorować spoglądając na sufit.
– A jak ją znajdziecie? Hayley użyczy ci swojego GPS'A do szukania ludzi?
– A jak ją znajdziecie? Hayley użyczy ci swojego GPS'A do szukania ludzi?
Dziewczyna
rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.
– A tak... nie ma go – uśmiechnął się pod nosem. – Będziesz musiał wypytywać każdą blondynkę mieszkającą w tym mieście o jej imię i nazwisko. Aż w końcu przyprowadzisz tą złą, a ja będę ci tak współczuć, że wyświadczę ci przysługę i ją zjem.
– Jeśli nie zamkniesz buzi, następną rzeczą, która z niej wyleci będą twoje zęby – powiedziała.
– A tak... nie ma go – uśmiechnął się pod nosem. – Będziesz musiał wypytywać każdą blondynkę mieszkającą w tym mieście o jej imię i nazwisko. Aż w końcu przyprowadzisz tą złą, a ja będę ci tak współczuć, że wyświadczę ci przysługę i ją zjem.
– Jeśli nie zamkniesz buzi, następną rzeczą, która z niej wyleci będą twoje zęby – powiedziała.
Mężczyzna
starał w tym momencie zastanawiał się nad idealnym i widowiskowym sposobie zamordowania kobiety. Już miał coś powiedzieć, ale Elijah postanowił mu przerwać.
– Nie wydaje mi się żeby było to konieczne. W obu przypadkach. Hayley powiedz mojemu bratu jak znajdziemy dziewczynę.
– Nie wydaje mi się żeby było to konieczne. W obu przypadkach. Hayley powiedz mojemu bratu jak znajdziemy dziewczynę.
Brunetka
wstała z fotela i złożyła ręce na piersi.
– Czarownice.
– Czarownice.
***
Nagle
Clarie usłyszała irytujący dźwięk swojego budzika. Złapała
białą poduszkę i zakryła nią uszy.
Tylko
nie to jeszcze pięć minut – marzyła. Złapała za telefon i
uciszyła go.
Na
łóżku leżała do tego momentu aż zaburczało jej w brzuchu.
Zeszła po schodach umalowanych na krystaliczny biały kolor na dół i zatrzymała się przy
lodówce. Wyciągnęła z niej mleko mając zamiar dodać do niego
płatki podgrzać na gazie. Jednak rozmyśliła się kiedy to
zobaczyła godzinę widniejącą na kuchence: 7:30.
– O cholera.
– O cholera.
Wyjęła
więc tylko jogurt i pobiegła z nim do swojej szafy. Z niej zabrała pierwszą lepszą białą koszulkę i podarte jeansy. Cały czas
jedząc ubrała się, a potem uczesała włosy. Zostawiła jedzenie
na biurku i w mgnieniu oka była już na dole zakładając skórzaną
kurtkę i czarne trampki. Jednak gdy poczuła swój oddech zrobiła
minę jak po zjedzeniu cytryny.
Nie
ma czasu na mycie zębów – pomyślała.
Nagle
zobaczyła Jimmiego z opakowaniem miętówek.
– Jesteś jak mój dobry stróż.
– Nie schlebiaj sobie. Czego chcesz?
– A skąd wiesz, że czegoś chcę?
– Serio? Znam cię jakieś szesnaście lat.
– Na samym początku nie wiedziałeś, że istnieję.
– Ale i tak cię znałem.
– Dobra to dałbyś mi to opakowanie.
– Jesteś jak mój dobry stróż.
– Nie schlebiaj sobie. Czego chcesz?
– A skąd wiesz, że czegoś chcę?
– Serio? Znam cię jakieś szesnaście lat.
– Na samym początku nie wiedziałeś, że istnieję.
– Ale i tak cię znałem.
– Dobra to dałbyś mi to opakowanie.
Chłopak
spojrzał na cukierki, a potem na siostrę. Włożył rękę do
opakowania i wyjął ich z dwadzieścia. Jednak zamiast jej dać
włożył je do buzi.
– Jimmy!
– Maszosalywa – powiedział z buzią pełną miętówek.
– Co?
– Masz zostały dwa.
– Jimmy!
– Maszosalywa – powiedział z buzią pełną miętówek.
– Co?
– Masz zostały dwa.
Clarie
zamiast mu podziękować wyrwała opakowanie z jego rąk i rzuciła
mu wściekłe spojrzenie.
Wybiegła
z domu.
– Świetnie pierwszy dzień szkoły, a ja już jestem spóźniona.
– Świetnie pierwszy dzień szkoły, a ja już jestem spóźniona.
Budynek
do jakiego biegła był zaledwie parę przecznic dalej, ale do
rozpoczęcia lekcji zostało tylko pięć minut. Nie chciała już na
samym początku narobić sobie kłopotu. Nagle wpadła na jakiegoś
mężczyznę. Na chwilę zamknęła oczy myśląc, że z łoskotem
upadnie na chodnik.
Jednak
on nie pozwolił jej na to. Clarie znalazła się w jego ramionach,
a jej głowa była oddalona od podłoża zaledwie dwadzieścia
centymetrów. Otworzyła oczy.
Przed
sobą miała twarz bardzo atrakcyjnego mężczyzny. Miał on lekko
lokowane, krótkie włosy koloru brudnego blondu oraz błękitne oczy
kontrastujące z jego perłowo–białą skórą. Co dla Clarie było
dziwne – jego twarz była jednocześnie delikatna jak i męska.
Miał kilkudniowy zarost, ale bardzo wydatne kości policzkowe.
Postawił
ją na ziemi. Przy swoim metrze sześćdziesiąt pięć wyglądała
przy nim na bardzo niską. Szacowała, że jest od niej wyższy o około piętnaście.
Wesoło się uśmiechnęła.
– Przepraszam – odparła.
– Spokojnie dla mnie to przyjemność ratowania ślicznych dziewczyn przed wypadkiem – krzywo się uśmiechnął.
– Masz więcej takich tekstów w rękawie?
– Niestety wyczerpałem limit - skrzywił się.
– Przepraszam – odparła.
– Spokojnie dla mnie to przyjemność ratowania ślicznych dziewczyn przed wypadkiem – krzywo się uśmiechnął.
– Masz więcej takich tekstów w rękawie?
– Niestety wyczerpałem limit - skrzywił się.
Miał
on bardzo staroświecki akcent, który dziewczynie wydawał się
bardzo seksowny. Rozmyślała nad tym dlaczego patrzy na nią jak ja najdroższy obrazek w muzeum. Aż
przypomniała sobie dlaczego dokładnie parę minut temu biegła z
prędkością światła.
– A czy mogę choćby wiedzieć kogo uratowałem?
Nikt z jej dotychczasowych znajomych nie mówił jak on. Wyobrażała go sobie bardziej jako szlachcica niż miastowego chłopaka. Pomyślała, że gdyby to spotkał ją w szkole pocałowałby ją w rękę. Tylko, że wydawał się jej za stary na liceum. Nawet na maturzystę. Prędzej widziałaby go na jakimś college'u. Albo na zamku.
– Clarie Clarie Burton.
Spojrzała na zegarek. Miała już zakląć, ale w obecnej sytuacji postanowiła się powstrzymać.
– Spóźniona?
– Skąd wiedziałeś?
– Patrzyłaś na zegarek jakby miał wskazywać godzinę twojej śmierci. Uwierz, nie ciężko było się domyślić.
– No tak. Ja i mój brak ukrywania emocji.
Czy ja powiedziałam to na głos? - pomyślała zawstydzona.
– Właściwie to byłoby nieźle. Gdybyś nie zmarszczyła czoła.
Uśmiechnął się, a ona odwzajemniła jego gest lekkim uniesieniem ust.
– A czy mogę choćby wiedzieć kogo uratowałem?
Nikt z jej dotychczasowych znajomych nie mówił jak on. Wyobrażała go sobie bardziej jako szlachcica niż miastowego chłopaka. Pomyślała, że gdyby to spotkał ją w szkole pocałowałby ją w rękę. Tylko, że wydawał się jej za stary na liceum. Nawet na maturzystę. Prędzej widziałaby go na jakimś college'u. Albo na zamku.
– Clarie Clarie Burton.
Spojrzała na zegarek. Miała już zakląć, ale w obecnej sytuacji postanowiła się powstrzymać.
– Spóźniona?
– Skąd wiedziałeś?
– Patrzyłaś na zegarek jakby miał wskazywać godzinę twojej śmierci. Uwierz, nie ciężko było się domyślić.
– No tak. Ja i mój brak ukrywania emocji.
Czy ja powiedziałam to na głos? - pomyślała zawstydzona.
– Właściwie to byłoby nieźle. Gdybyś nie zmarszczyła czoła.
Uśmiechnął się, a ona odwzajemniła jego gest lekkim uniesieniem ust.
Odsunął
się dziewczynie z drogi pokazując przejście. Jakby wiedział o czym myślała. Nie odpowiedziała nic patrząc na zegarek po raz drugi. Tym razem nie marszcząc czoła.
– Ale nie myśl, że cię nie znajdę! – krzyknął.
– Ale nie myśl, że cię nie znajdę! – krzyknął.
Clarie wahała się nad jednym. Czy to było bardziej urocze czy może
dziwne. Uśmiechnęła się pod nosem i popędziła dalej.
Mężczyzna,
na którego wpadła wyjął z kieszeni czarną komórkę i wybrał
numer. Po kilku sekundach osoba po drugiej stronie odebrała.
– Znalazłem ją.
– Znalazłem ją.
***
Clarie
wparowała z impetem do klasy i stanęła na samym środku. Nie była
pewna gdzie ma usiąść. Nie chciała zająć przypadkiem czyjegoś
miejsca.
Po
chwili każdy zajął swoje , a dziewczyna udała się w
stronę pustego krzesła. Do klasy wpadł nauczyciel w niebieskiej
koszuli i czarnych spodniach. Złapał ją za ramię i spytał:
– Może przestawisz się klasie?
– Może przestawisz się klasie?
Brunetka wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
– Cześć – pomachała do uczniów.
– Cześć – pomachała do uczniów.
Jedni
odpowiedzieli jej tym samym gestem, a drudzy po prostu zaczęli
krzyczeć: HEJ!
– To tak... nazywam się Clarie Burton i całkiem niedawno przeprowadziłam się z [1] do Nowego Orleanu – klasa jak i nauczyciel siedzieli cicho – to... by było na tyle.
– To tak... nazywam się Clarie Burton i całkiem niedawno przeprowadziłam się z [1] do Nowego Orleanu – klasa jak i nauczyciel siedzieli cicho – to... by było na tyle.
Uczniowie zaczęli klaskać, a blondynka zastanawiała się nad miejscem,
które ma zająć.
Mogła zająć miejsce obok otyłego chłopca z blond kucykiem i czarnymi gotyckimi ubraniami. Jednak świat dał jej jeszcze możliwość siedzenia w ławce z dziewczyną z owalną twarzą, pełnymi ustami i głęboko osadzonymi brązowymi oczami w kolorze jej włosów.
Mogła zająć miejsce obok otyłego chłopca z blond kucykiem i czarnymi gotyckimi ubraniami. Jednak świat dał jej jeszcze możliwość siedzenia w ławce z dziewczyną z owalną twarzą, pełnymi ustami i głęboko osadzonymi brązowymi oczami w kolorze jej włosów.
Wybór
był oczywisty.
Usiadła
obok dziewczyny i wyciągnęła do niej rękę.
– Mnie już znasz – uśmiechnęła się, a ona odwzajemniła uśmiech.
– Shailene Wood.
– Mnie już znasz – uśmiechnęła się, a ona odwzajemniła uśmiech.
– Shailene Wood.
Jednak
kiedy podała jej swoją jej oliwkowa cera nagle zbladła, a oczy
wytrzeszczyła tak bardzo, że wydawały się być nienaturalnie
wielkie.
– C-coś się stało?
– Nie nie wszystko w porządku.
– C-coś się stało?
– Nie nie wszystko w porządku.
Shailene
była zmieszana, ale i przerażona. Pochyliła się nad zeszytem i
zakryła z obydwu stron. Clarie chyba zrozumiała dlaczego siedziała
sama. Zaczęła tęsknić za Lucy, która teraz pewnie siedziała w ciemnym pokoju. Nie mogąc wyjść na światło dzienne. Przygryzła wargi i zaczęła słuchać profesora.
***
Po
lekcji brunetka o oliwkowej cerze wybiegła jak struś z sali prosto
do łazienki. Zamknęła się w jednej z kabin i wyciągnęła zeszyt
razem z długopisem. Napisała na nim trzy wyrazy.
Wyciągnęła
nad niego rękę, nadal mocno trzymając długopis i zaczęła
powtarzać w kółko to samo zdanie:
– Phoematos manuex un dumo hax fero adivuex.
– Phoematos manuex un dumo hax fero adivuex.
Jej
dłoń sama zaczęła poruszać się nad zeszytem, a przybór w jej
dłoni zaczął sam zakreślać jedno z owych zdać.
Shailene przerwała i mocno się
wzdrygnęła. Z bolącą głową otworzyła oczy.
Niebieskie
kółko widniało wokół jednego z nich. A brzmiał on:
WILKOŁAK.
WOW, ciekawy :)
OdpowiedzUsuńJeju nie mogłam się oderwać pisz dalej.... :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, wciąga - też piszę ;-)
OdpowiedzUsuńSuper blog! Oby dalej opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńZajrzysz? :)
http://www.by-mickey.blogspot.com/2015/01/pomagaj-bo-warto.html
swietnie piszesz
OdpowiedzUsuńhttp://mandyy-blog.blogspot.com
Świetny post! Przeczytałam poprzedni rozdział i jestem pod wrażeniem Twojego talentu pisarskiego! :)
OdpowiedzUsuńduskaa-blog.blogspot.com
Ojej ! Sama piszesz te opowiadania? Świetnie Ci to wychodzi :)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mi się podoba :-) czekam na kolejne :-))
OdpowiedzUsuńObserwuje i licze na to samo:
http://nataliazarzycka.blogspot.com/
10 komentarz, już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńŚwietny post
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz !
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ;)
świetnie napisane opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://mysteriousxworld.blogspot.com/