Cydney i Cliff wyjeżdżają na miesiąc miodowy. Postanawiają tam wybrać się na szlak, idąc nim spotykają Nicka, który poznaje ich ze swoją dziewczyną - Giną. Nikt tam jednak nie ufa sobie w stu procentach, podejrzewają się na wzajem o niedawne zamordowanie pewnej pary. Tu tak naprawdę każdy jest podejrzany i nie można nikogo wykluczyć.
Na początku film był tak naprawdę nudny jak flaki z olejem - nic nie ma ciekawego w parze wybierającej się na miesiąc miodowy. Jednak akcja bardzo powoli się rozkręca, jest to trochę ekranizacja dla osób, które nie oceniają po paru scenach filmu, ponieważ wszystko rozkręca się po około czterdziestu (żeby nie więcej) minutach. Jednak dotrwałam i wiecie co - wcale nie żałowałam. Od pewnego momentu serce zaczęło i bić szybciej. Naprawdę - adrenalina podskoczyła, a ja cały czas trzymałam kciuki za moich ulubionych bohaterów.
Jeśli chodzi o aktorów, to tu wprost zakochałam się w postaci Nicka (Timothy Olyphant). Zachowywał się i wyglądał jak prawdziwy mężczyzna, a właśnie takich bohaterów lubię, a nie takich, którzy nie umieją nic prócz uciekania przed ruszającymi się krzakami. Jednak mimo, że Steve Zahn nie jest moim ulubionym charakterem to muszę pochwalić jego grę aktorską - świetnie odegrana rola ;-)
Film nadrabia klimatem, pięknymi widokami, świetnymi aktorami, ale początkowa fabuła totalna katastrofa, ale azaliż ja mam słabość do przystojnych bohaterów (przepraszam (oczywiście żartuję - nie oceniamy wyglądu aktorów tylko film -żeby nie było) to mimo, że na początku miała być szóstka, to ekranizacja dostała mętną:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz